Lech Poznań rozpoczyna sezon

Celem Lecha Poznań jest znalezienie się w pierwszej szóstce na zakończenie rundy jesiennej i awans do fazy grupowej Pucharu UEFA.

W przerwie letniej z "Kolejorza" odeszło pięciu piłkarzy. Przynajmniej jeden z nich - Bartosz Bosacki to zawodnik, którego na pewno nie uda się szybko zastąpić. Jeśli dołączymy do tego nieobecność Piotra Świerczewskiego, staje się jasne, że szczególnie gra obronna Lecha musi ulec zmianie. - Dotychczas mogliśmy bronić daleko od własnej bramki. Zbyt długie podania rywali padały łupem Waldka Piątka, a w pozostałych przypadkach przeciwników doganiał Bosacki - mówi trener Lecha Czesław Michniewicz.

Następca Bosackiego Paweł Wojtala to gracz o zupełnie innych cechach od Bosackiego - ma zbliżone warunki fizyczne, ale na pewno jest od niego wolniejszy. Jego gra opiera się na większym doświadczeniu, ma też lepsze zdolności przywódcze i potrafi głośno kierować kolegami. Przed Wojtalą stoi trudne zadanie, bo przez pół roku nie grał w meczach o punkty, a na jego poczynania kibice będą patrzeć właśnie przez pryzmat świetnej ostatnio występów Bosackiego.

Po odejściu Świerczewskiego lechici mają tylko jednego zawodnika w drugiej linii, który słynie z gry destrukcyjnej - Macieja Scherfchena. - Dlatego jego roli w zespole nie da się w tej chwili przecenić. Adam Majewski i Michał Goliński bronią słabiej, a Łukasz Madej właściwie w ogóle nie odbiera piłki przeciwnikowi - uważa Michniewicz.

Na tym jednak straty Lecha się kończą. Poważnie wzmocniona została za to ofensywa - w Poznaniu znów jest Krzysztof Gajtkowski, a niemal pełnię sprawności po kontuzji odzyskał Damian Nawrocik. Trudno więc spodziewać się, by mogła powtórzyć się sytuacja z rundy wiosennej, gdy "Kolejorz" miał dwóch zdolnych do gry napastników - Piotra Reissa i Zbigniewa Zakrzewskiego.

Po meczach sparingowych, w których Lech spisywał się przeciętnie, śmiało można stwierdzić, że największym wzmocnieniem może okazać się Ariel Jakubowski. Michniewicz: - On najlepiej zniósł obciążenia treningowe.

Jakubowski zajmie miejsce Łukasza Madeja na prawej stronie pomocy. Ten drugi będzie raczej ustawiany w środku boiska, o ile zostanie w Lechu. - Łukasz jest u nas 2,5 roku i wygląda na to, że potrzebuje nowego wyzwania - mówią w poznańskim klubie. Na razie na 22-letniego gracza nie ma jednak chętnych.

- Mam teraz zupełnie inny zespół. Gra taką taktyką jak wiosną byłaby samobójstwem. Mam pomysł na grę Lecha, ale to jest jak z przepisem na grochówkę. Wszyscy wiedzą, jak ją ugotować, a każdemu wychodzi inna zupa - mówi Michniewicz.

Poznański trener podkreśla, że forma piłkarzy nie jest jeszcze taka, jakiej by oczekiwał. - Wszystkim, którzy oczekują sukcesów, studzę głowy - powtarza Michniewicz. Bardzo niekorzystnie wpłynął na zespół wyjazd aż siedmiu zawodników na towarzyski mecz z USA. Stracili oni przez to prawie tydzień przygotowań. - Tego czasu może nam na początku brakować - mówi trener "Kolejorza".

Na pierwszy mecz sezonu lechici wyjechali wczoraj do Katowic wczesnym popołudniem. W autokarze zabrakło kontuzjowanego Pawła Kaczorowskiego. Jego miejsce zajął sprowadzony ze Śląska Wrocław Paweł Sasin, ale przeciwko GKS nie zagra, bo musi pauzować za żółte kartki z poprzednich rozgrywek.

Michniewicz z licencją

Warunkową zgodę na prowadzenie Lecha w meczach Pucharu UEFA dostał od PZPN trener Czesław Michniewicz. Niestety, poznański szkoleniowiec nadal nie może oficjalnie prowadzić Lecha w ekstraklasie, do czasu aż nie obroni pracy dyplomowej na kursie w Szkole Trenerów PZPN. Nastąpi to najwcześniej we wrześniu. Do tego czasu oficjalnie w roli pierwszego trenera "Kolejorza" będzie występował Ryszard Łukasik.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.