Rozmowa z Michałem Ignerskim, koszykarzem Śląska Wrocław

- Atmosfera, jaką tworzą kibice we Wrocławiu, atmosfera w drużynie i miasto - to wszystko wielkie plusy. Zmiana trenera też miała spore znaczenie - opowiada Michał Ignerski o powodach związania się ze Śląskiem na kolejne dwa lata

Na razie przebywa w Stanach Zjednoczonych, skąd ma wrócić na początku sierpnia. Nam udało się z nim porozmawiać poprzez e-mail.

Andrzej Jaworski: Dlaczego zdecydował się Pan pozostać w Śląsku i to aż na dwa lata?

Michał Ignerski: Przemówiło za tym kilka faktów. Po pierwsze - byłem zadowolony z pobytu we Wrocławiu w ubiegłym sezonie. Atmosfera, jaką tworzą kibice, atmosfera w drużynie i miasto - to wszystko wielkie plusy. Minus to oczywiście porażka w finale, z którą cały czas nie mogę się pogodzić. Mobilizuje mnie to jednak do jeszcze cięższej pracy i mam nadzieję, że nie tylko mnie, ale całą drużynę i wszystkich we Wrocławiu. Z drugiej strony myślę, że zmiana trenera też ma dla mnie znaczenie. Słyszałem dużo o nowym szkoleniowcu i podoba mi się to, co robi. Wierzę, że przy nim będę mógł zrobić krok do przodu i że nasza współpraca będzie pomyślna. A to, czy związanie się ze Śląskiem to najlepsze wyjście, tego teraz nikt nie wie. Taką jednak podjąłem decyzję i nie będę gdybać. Jestem dobrej myśli.

"Nie wiem, co dalej ze Śląskiem. Życzę mu wszystkiego najlepszego, ale mnie tu już nie będzie". Taką Pana wypowiedź można było przeczytać zaraz po sezonie w jednej z trójmiejskich gazet.

- Nigdy nie powiedziałem, że "mnie w Śląsku nigdy nie będzie". Może niektórzy redaktorzy znad morza słyszą to, co chcą słyszeć. A Śląskowi oczywiście życzę, jak najlepiej, tym bardziej że teraz to również mój zespół.

Co z innymi ofertami?

- Były propozycje z Polski, ale te kluby podeszły do wszystkiego mało profesjonalnie. Zagraniczne też się interesowały, ale wiedziałem, ze Śląsk chce mnie najbardziej. Wiedziałem, czego można się spodziewać, wiedziałem, na czym stoję, więc nie chciałem dłużej czekać.

W Śląsku na razie jednak skład dopiero powstaje i brakuje jeszcze kilku podstawowych koszykarzy, nie ma sponsora i ogólnie sytuacja na tle innych drużyn nie wygląda najlepiej.

- Myślę, że nie trzeba robić tragedii. Śląsk to Śląsk i wierzę, że wszystko wyjdzie na prostą.

Porzucił Pan już marzenia o NBA? Pogodził się Pan z myślą, że to jednak nie jest miejsce dla Pana?

- Sam Pan mówi "marzenia". Każdy ma jakieś swoje poprzeczki. Z niczym nie muszę się natomiast godzić, bo nie jestem zawiedziony. Stąpam po ziemi i wybieram to, co czuję, że jest dla mnie odpowiednie w danym czasie. Wiem też, na co mnie stać.

Jeszcze przed zakończeniem sezonu mówiło się o tym, że będzie Pan występował w ligach letnich. Zabrakło tam jednak Pana, za to zalicza Pan zaległości na uczelni.

- Nie pojechałem na ligę letnią, bo uważam, że szkoła jest dla mnie najważniejsza. To podstawa. Byłem cztery lata w Stanach, a program studiów miałem na pięć lat, więc nie chciałem tego zmarnować. Może pomyślę nawet o dalszych studiach, kto wie? Teraz liczy się Śląsk i na najbliższy sezon stawiam przed sobą wysokie wymagania. Za rok czy dwa będę lepszy i bardziej doświadczony. Chcę grać, bo to kocham, a co się stanie za jakiś czas, kto to może wiedzieć?

W Śląsku sytuacja na Pana pozycji się nie zmieniła. Pozostali i Maciej Zieliński, i Radosław Hyży, więc nowy trener znowu będzie miał kłopot, aby rozdzielić między Wami minuty.

- Dobrze, że będzie rywalizacja i oby każdy z nas prezentował jeszcze lepszą formę niż rok temu, a trener pewnie będzie wiedział, co z tym zrobić. Poza tym cieszę się, że znów będziemy w jednej drużynie.

Obserwuje Pan to, co się dzieje w innych drużynach? Prokom na razie zdecydowanie odstaje finansowo, a przez to kadrowo od reszty.

- Nie ma faworytów. My chcemy być najlepsi i nie będziemy się na nikogo oglądać. Jedyne, co możemy kontrolować to to, co się dzieje w naszej drużynie: to, jak będziemy pracować na treningach i jak będziemy walczyć podczas spotkań. Na to mamy wpływ i tym się możemy co najwyżej przejmować.

Kiedy wraca Pan do Polski i czy do Śląska, czy prosto na zgrupowanie reprezentacji?

- Wracam pierwszym samolotem po ostatnich egzaminach, myślę, że około 7-8 sierpnia. Rozmawiałem z trenerem kadry panem Kowalczykiem i zdecydował, że chce mnie nadal widzieć u siebie, więc tak też się stanie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.