Jak Marcin Pontus uciekł Cracovii

Marcin Pontus przygotowywał się do sezonu z Cracovią, z beniaminkiem ekstraklasy miał wyjechać do Austrii na zgrupowanie. Tymczasem w ostatniej chwili zamiast do autokaru z piłkarzami Cracovii wsiadł do samochodu swego ojca Janusza i wyjechał do Poznania, by spróbować swych sił w Lechu.

Janusz Pontus grał w jesienią 1981 r. za kadencji Wojciecha Łazarka. Teraz jego syn jest piłkarzem szkółki piłkarskiej w Wodzisławiu. Był testowany m.in. w Ruchu Chorzów i Wiśle.

- Pamiętam, utalentowany chłopak. Chcieliśmy go wziąć na normalnych warunkach, jak każdego piłkarza - wspomina wiceprezes Wisły Zdzisław Kapka. - Na przeszkodzie stanął ojciec napastnika, który miał zbyt wygórowane żądania. Chcieliśmy wziąć Marcina jako perspektywicznego piłkarza, przebić się do pierwszego składu w chwili obecnej nie miałby żadnych szans. Tymczasem jego ojciec zażądał dużych pieniędzy i naopowiadał, ile to jego syn zarobi w Energie Cottbus. Nie stawialiśmy przeszkód.

Ostatnio Pontus pojawił się w Cracovii. Wydawało się nawet, że przejdzie do drużyny "Pasów". We wtorek miał zagrać w rozgrywanym w Kędzierzynie-Koźlu sparingu jadącej właśnie na zgrupowanie do Austrii Cracovii z Groclinem Grodzisk Wlkp. Nie zagrał, bo nie wystawił go krakowski trener Wojciech Stawowy. Prawdopodobnie obawiał się pokazać Groclinowi utalentowanego młodego napastnika, aby go nie stracić na rzecz bogatego zespołu z Grodziska.

I tak go jednak stracił, bo absencja syna w sparingu z klasowym zespołem wywołała złość Janusza Pontusa. Zabrał więc syna i wyjechał. Uciekinierzy udali się wprost do Poznania i oto wczoraj młody Pontus wyjechał na zgrupowanie do Austrii. Nie z Cracovią, ale z Lechem! Smaczku sprawie dodaje fakt, że Lech i Cracovia zamieszkały w Austrii po sąsiedzku.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.