Po ostatnim biegu, gdy wspólnie z Andreasem Jonssonem zwycięstwem 5:1 nad Grzegorzem Walaskiem i Rune Holtą zapewnił zwycięstwo drużynie, "Robak" padł za metą, a mechanicy wezwali karetkę, bo zawodnikowi potrzebny był tlen.
Michał Robacki: Leżę w łóżku, ciężko mi się oddycha, nie mogę się śmiać, a co dopiero jeździć. Pewnie przerwa potrwa dwa tygodnie, ale zrobię wszystko, by wrócić szybko na tor. W ćwierćfinale mistrzostw Polski w Krakowie w czwartek i w Rybniku na lidze w niedzielę na pewno jednak nie pojadę.
- Od piątku się zaczęło. Miałem zbite żebra z lewej strony, ucierpiały też lewa noga i prawa ręka. W drugiej serii treningowych startów jechałem z czwartego pola. Byłem z przodu, gdy Fijałkowski uderzył w Jacka Krzyżaniaka. Jacek we mnie i na pełnym gazie pojechałem prosto. Nie zdążyłem nawet puścić motocykla. Krzyżaniak leciał pode mną, a ja górą. Razem z motorami. Odbiłem się od góry siatki, zleciałem na tor i jeszcze motor mnie uderzył. Mówili mi potem, że wyglądało to podobnie jak wtedy, gdy Kasprzak na Kryterium Asów w tym roku huknął na prostej plecami w płot.
- W piątek wylądowałem w szpitalu wojskowym, ale na noc byłem już w domu. W sobotę miałem jechać do Niemiec na zawody do Gustrow. Odpuściłem. Czułem się jednak na siłach, by jechać w niedzielę w naszej lidze. Całą sobotę od rana do wieczora miałem zabiegi: lasery, masaże, maści, zamrażanie. Mam w domu wszystkie urządzenia. Bo ja jeszcze nie skończyłem rehabilitacji po wypadku miesiąc temu we Wrocławiu. Od tego czasu mam zerwany mięsień pochyły barku. Na nogi stawia mnie Cezary Staszak.
- Nie. To była normalna walka. Tyle, że przy tych wszystkich moich obrażeniach doszedł jeszcze ten uślizg w XV biegu. Położyłem motocykl, uderzyłem się w koło. Jak przed powtórką schodziłem do parkingu, czułem, że coś strasznie boli pod żebrami. W powtórzonym biegu, po dwóch kółkach, zerwał mi się mięsień pod żebrami i nie mogłem nabrać powietrza. Myślałem, że oszaleję z bólu. Zaczynałem się dusić. Czułem, że mnie boli, ale musiałem jechać. Zabrali mnie do szpitala, tym razem do Jurasza. Było trochę ludzi, więc jeszcze w kolejce musiałem czekać na USG brzucha.
- Cóż, trzeba było jechać. Dobrze, że wygraliśmy. Przyznam, że myślę nad tym, by pojechać nad morze. Tylko jak to zrobić? Po drodze trzęsie. Boli ręka, noga...