Andreas Jonsson: Sam nie wiem. Czuję się dobrze. Wydaje mi się, że dobrze jadę; że mogę wyjechać na tor i pokonać każdego. Ale małe szczegóły decydują o powodzeniu w Grand Prix. Najpierw wygrałem dwa biegi, potem pojechałem słabiej, znowu wygrałem, ale w najważniejszym momencie odpadłem. Wystarczył drobny błąd.
- Chodzi o dobór toru jazdy. Nawet jak na sekundę pojedziesz nie tędy co trzeba, to może cię to kosztować zwycięstwo w biegu. Tak dzisiaj było dla mnie we Wrocławiu.
- Jestem zadowolony. Dzisiaj mieliśmy na początku trochę problemów z ustawieniem sprzęgła. Ogólnie to z całą ekipą byliśmy zadowoleni, ale okazuje się, że ciągle nasze staranne przygotowania to za mało na lepszy wynik. Odpadłem dziś tuż przed półfinałem. Mogło być lepiej.
- Nie można tego porównać. To zupełnie coś innego. Liga to drużynowe zmagania. Grand Prix - indywidualne. GP jest bardziej ekscytujące dla zawodników, ale wymaga większych przygotowań i nakładów finansowych. Wielu podporządkowuje swoje starty walce o mistrzostwo świata.
- Nic się nie goi, ale się przyzwyczaiłem. Nie ma problemu.
- Nie. Jadę do domu.
- Nie. W Szwecji jest rodzinne święto. Dzień matki. Wracam.
- Naprawdę. Rozmawiałem o tym z działaczami w Bydgoszczy.
- Bo żartowałem (śmiech). Do zobaczenia w Bydgoszczy po zwycięstwie.