Eddie Stanford: Legia? Wspaniale!

- Kiedy opuszczałem Coventry koledzy chyba trochę mi zazdrościli. Bo co z tego, że to polski klub. Jeśli będę grał w Legii, stanę do walki o Ligę Mistrzów. A z Coventry City? Nigdy w życiu - mówi testowany przez drużynę Dariusza Kubickiego Anglik Eddie Stanford

Michał Pol: Wszyscy piłkarze w Polsce marzą, żeby grać na Wyspach Brytyjskich, wszystko jedno czy w Premier League czy niżej, a Pan przebył dokładnie odwrotną drogę.

Eddie Stanford: - Mam 19 lat, postanowiłem zrobić coś ze swoją karierą. Nie widziałem przyszłości w Coventry City. Kilka razy zagrałem w pierwszej drużynie, która występuje w Division 1 (polska 2. liga - red.) i niespecjalnie odpowiadał mi styl w jakim gra ten zespół, ani cele jakie przed sobą stawia. Obejrzałem kilka meczów Legii i stwierdziłem, że tutaj naprawdę gra się w piłkę, jest dużo walki, szybkich ataków. To mi odpowiada.

Jakbym słyszał opis gry w lidze angielskiej... Ma Pan szanse stać się pierwszym Anglikiem w historii polskiej ligi. Dlaczego żaden z pańskich rodaków nie wpadł wcześniej na podobny pomysł?

- Nie wiem dlaczego. Natomiast duży wpływ na moją decyzję, żebym szukał szczęścia w Polsce, miał mój ojciec, który jest Polakiem. Urodził się wprawdzie w Szkocji - jego rodzicie trafili tam ze Lwowa w wyniku wojennej zawieruchy - ale przez jakiś czas mieszkał w Sieradzu. Ojciec jest trenerem, prowadził przez jakiś czas Wartę Sieradz, a na Wyspach wydał książkę-podręcznik szkoleniowca "Soccer Coaching Handbook". Jest też członkiem Angielskiej Federacji Piłkarskiej (Football Association). Ojciec poznał agenta piłkarskiego Grzegorza Bednarza i to dzięki jego zabiegom znalazłem się tutaj.

Słyszał Pan wcześniej o Legii?

- Urodziłem się w Blackburn i właśnie w miejscowym klubie Blackburn Rovers rozpocząłem treningi. Kibicowałem tej drużynie, zresztą, kiedy byłem dzieciakiem, Rovers przeżywali chwile największej glorii w historii. W ataku grał Alan Shearer i Chris Sutton, a klub w 1995 roku został mistrzem Anglii. Pamiętam, że byłem na trybunach podczas meczu w Lidze Mistrzów z Legią na Ewood Park i to musiał być pierwszy raz, kiedy usłyszałem o warszawskiej drużynie. Nieźle wówczas wypadła, nie dała się pokonać. To niesamowite, że w dzisiejszym składzie nadal gra dwóch piłkarzy z tamtej drużyny i wciąż pełnią kluczowe role (chodzi o Jacka Zielińskiego i Marka Jóźwiaka). Ani mi do głowy nie przyszło wówczas, że kiedyś stanę przed szansą, by występować z nimi w jednym zespole i że będzie to zespół polski.

A jak zareagowali pańscy koledzy na wiadomość, że wjeżdża Pan do Polski? Nie uznali, że skazuje się Pan na piłkarską banicję?

- Skąd. Mówili: "Legia? Wspaniale! To świetny wybór" i życzyli mi szczęścia. Kiedy opuszczałem Coventry koledzy chyba trochę mi zazdrościli. Bo co z tego, że to polski klub. Jeśli będę grał w Legii, stanę do walki o Ligę Mistrzów. A z Coventry City? Nigdy w życiu. Zresztą Legia jest na Wyspach najbardziej rozpoznawanym polskim zespołem. Ja kojarzę jeszcze nazwę Widzew Łódź.

Nie obawiał się Pan wyjazdu w nieznane?

- Nie, ojciec dużo mi opowiadał o Polsce. A zwłaszcza o Legii, wciąż o niej nawijał, jaki to świetny klub.

Ale nie nauczył syna polskiego. Ma Pan więc pewnie problemy z komunikacją z kolegami z zespołu?

- Mam nadzieję, że szybko się nauczę. Na szczęście w Legii występuje Dickson Choto z Zimbabwe, z którym mogę sobie pogadać po angielsku. No i trener Kubicki też świetnie zna ten język.

Z nim może Pan pogadać nawet o Premier League. Kończąc marketing i zarządzanie na Wyspach, pracę dyplomową napisał o fenomenie finansowym Manchesteru United.

- Tego nie wiedziałem.

W Coventry City występował Sławomir Olszar. Dał Panu jakieś rady przed wyjazdem do Polski?

- Poznałem go, ale o moim wyjeździe nie mieliśmy okazji pogadać, bo akurat wrócił do Portsmouth, skąd był do Coventry wypożyczony.

I jakie są pańskie pierwsze wrażenia z pobytu w kraju przodków?

- Na razie wspaniałe. Warszawa bardzo mi się podoba, bez porównania z Coventry. Ludzie są bardzo przyjaźni. Nie mam na co narzekać. Chciałbym tu zostać na dłużej.

Myśli Pan, że więcej Anglików może pójść tą samą drogą i szukać szczęścia w Polsce?

- Czemu nie? Zwłaszcza jeżeli mnie tutaj się powiedzie. Oba nasze kraje są w Unii, nie ma przeszkód, żeby przechodzić z jednej ligi do drugiej.

PRZECZYTANE

strona Coventry City

Eddie (prawdziwie imię Edward) Stanford to wszechstronny lewoskrzydłowy, który jest wychowankiem szkółki piłkarskiej Coventry - "Sky Blues' Academy". Jako uczeń podstawówki rozpoczynał karierę w Blackburn Rovers. Później ten dobry technicznie pomocnik był na wypożyczeniu w młodzikach Manchesteru United i Preston North End, skąd trafił do Coventry City. Zrobił duże wrażenie grą w drużynie rezerw, co zaowocowało występem w pierwszej drużynie w meczu Pucharu Ligi Angielskiej z Rushden and Diamonds.

lop