Mistrzostwa Europy nie mają wysokiej rangi, dlatego stawka finalistów krajowych eliminacji w Gnieźnie nie była silna. Wygrał Janusz Kołodziej zdobywając 12 punktów, jeden punkt mniej zdobyli Zbigniew Czerwiński oraz Marcin i Tomasz Rempała. Czterech kolejnych żużlowców, w tym Jabłoński, zakończyło zawody z dziewięcioma punktami, a ponieważ do fazy międzynarodowej miało awansować sześciu najlepszych, rozegrany został dodatkowy bieg, który miał wyłonić dwóch kolejnych finalistów. Wygrał doświadczony Andrzej Huszcza, który wyprzedził Rafała Kurmańskiego, Jabłońskiego i Jacka Krzyżaniaka. Jabłoński musi więc teraz liczyć na przychylność działaczy, którzy mogą także przyznać to miejsce innemu żużlowcowi, który nie jeździł w finale z powodu kontuzji. W fatalnej dyspozycji znajduje się ciągle Krzysztof Pecyna. Zawodnik, który stracił miejsce w składzie Lotosu na rzecz Krzysztofa Stojanowskiego, zdobył zaledwie dwa punkty i zajął 15. miejsce.
Tymczasem, jak podała jedna ze stron internetowych, zarząd Stali Gorzów złożył oficjalny protest w sprawie pracy sędziego podczas poniedziałkowego meczu I ligi w Gdańsku. - To nieprawda, wysłałem tylko list z zapytaniem o interpretację wykładni 14. biegu - mówi trener Stali Stanisłwa Chomski. - Według mnie, zgodnie z przepisami mówiącymi, że dwaj najwyżej punktujący zawodnicy nie mogą pojechać w pierwszym nominowanym biegu, nie mógł w nim wziąć udziału Kościecha. Nie domagam się anulowania punktów "Kostkowi", bo to nie zmieni wyniku meczu - tłumaczy Chomski, który dodaje: - Mam za to pretensje o wiele innych spraw do sędziego np. o wykluczenie Flisa w 3. biegu. Ale nie składamy protestu. Gdybym chciał to zrobić, to uczyniłbym to po meczu, wpłacając kaucję.
- Po 13. biegach najwięcej punktów - po siedem - mieli Chrzanowski, Kościecha i Karger. Zdecydowaliśmy, że to Karger będzie tym drugim najlepszym zawodnikiem, dlatego Kościecha mógł pojechać w 14. biegu. - odpowiada trener Lotosu Grzegorz Dzikowski.