Burkhardt nie wystąpił już w poniedziałkowym spotkaniu Amiki z Legią Warszawa, które praktycznie pozbawiło drużynę z Wronek szans na zdobycie wicemistrzostwa Polski. - Nie wiem, dlaczego, ale czasami serce zaczyna mi szybciej bić. W tym roku zdarzyło się to już bodaj trzykrotnie, a jak powiedział lekarz może nawet doprowadzić do zatrzymania pracy serca - mówił wtedy Burkhardt.
Już we wtorek piłkarz przeszedł badania EKG, a wczoraj miał mieć kolejne - dokładniejsze. - Nic z tego. EKG za wiele nie wykazało, a dziś leżę chory, bo mi się jakaś infekcja przyplątała - przyznał wczoraj Marcin Burkhardt. Pomocnik Amiki przełożył badania na następny tydzień. - Mam nadzieję, że zdążę do tego czasu wyzdrowieć, bo przeprowadzanie takiego badania wtedy, gdy nie jestem w pełni zdrowy nie ma sensu. Z drugiej strony szkoda, że tak późno, bo coraz mniej wierzę, że uda mi się jeszcze w tym sezonie zagrać. Nawet choćby w ostatniej kolejce w Łęcznej. Wolę nie ryzykować i przygotować się na następny sezon do gry w Pucharze UEFA, bo nie wątpię, że się do niego zakwalifikujemy - opowiada "Bury".
Dla Amiki to kolejna strata, bo niemal od początku rundy wiosennej nie może grać Jarosław Bieniuk (uraz stawu skokowego), a w meczu z Legią kontuzji doznał Remigiusz Sobociński. - Uraz Remigiusza nie jest aż tak groźny, jak to początkowo wyglądało. Nie ma naderwania, a jest tylko naciągnięcie przyczepów. Z dnia na dzień jego noga wygląda lepiej, a jeżeli Sobociński nie będzie jeszcze gotowy na mecz w Grodzisku, to w kolejnym już powinien zagrać - mówi trener Amiki Stefan Majewski.