W Polsce to goście powinni stawiać się na meczu z dwoma kompletami strojów i dostosować się do ubioru gospodarzy. Odra zjawiła się z jednym kompletem granatowych wdzianek. Szefowie klubu z Wodzisławia uznali, że będą one dostatecznie kontrastowały ze strojami Lecha. I faktycznie, o pomyłkę byłoby bardzo trudno. Sędzia i obserwator PZPN uznali jednak, że są one zbyt podobne do niebieskich strojów Lecha i nakazał ubrać Odrę w ... pomarańczowe oznaczniki, jakie zwykle zakłada się na treningach. - Drogowcy - zawołali kibice Lecha.
I początkowo mecz rzeczywiście przypominał trening. W roli mistrzów występował Lech, w roli uczniaków - Odra. Poznaniacy objeżdżali ich niemiłosiernie i gdyby cały mecz wyglądał tak, jak pierwsze 15 minut, kibice wychodziliby ze stadionu zachwyceni i po obejrzeniu wielu goli dla Lecha.
Obejrzeli w tym czasie tylko jednego, kiedy w 15. min Zbigniew Zakrzewski wykończył precyzyjne podanie Piotra Reissa po tak składnej akcji, że Odra mogła tylko się grzecznie ukłonić. Kibice wiwatowali, bo wyglądało to znakomicie.
Jednakże po tej bramce "Kolejorz" wyraźnie zrezygnował z dalszej gry w takim stylu. Wycofał się, czekał na okazje do kontrataków, a z czasem coraz wyraźniej oddawał pole Odrze. Mogło to być bardzo zgubne, bowiem poznaniacy występowali w tym meczu z przetrzebioną kartkami linią pomocy. Nie mogli w niej zagrać Piotr Świerczewski i Maciej Scherfchen. W tej sytuacji możliwości defensywne tej formacji musiały zostać ograniczone. Trener Czesław Michniewicz wystawił do gry Krzysztofa Piskułę, przez to ustawienie Lecha stało się bardzo ofensywne.
Przez kwadrans to procentowało, bo Odra nie wiedziała za bardzo, co się dzieje na boisku. Potem jednak okrzepła i z czasem zdobyła wyraźne panowanie w drugiej linii. Jeszcze do przerwy lechici mieli okazje do rozstrzygnięcia meczu. Przecież w 26. min Michał Goliński trafił w poprzeczkę, a Piotr Reiss miał dwie dogodne okazje ok. 40. min. Łatwość, z jaką doszedł do podania, a właściwie loba Łukasza Madeja w 41. min, musiała być zatrważająca dla Odry. Ta pierwszy strzał na bramkę "Kolejorza" oddała dopiero w 32. min, po łatwiej stracie piłki przez poznaniaków. Zresztą niecelne podania stały się zmorą lechitów, co już przed przerwą budziło u widzów niepokój.
W drugiej połowie sytuacja diametralnie się zmieniła. Odra była coraz lepsza i zaatakowała od 46. min. Dwie minuty po przerwie w polu karnym Lecha było już trzech wodzisławian, ale okazję zmarnowali. Lech kontrował, ale częściej niż ładnymi akcjami z tzw. klepy, bez przyjmowania piłki, raczył widzów prostymi i irytującymi stratami. Brylował w nich Krzysztof Piskuła, ale Michał Goliński czy Rafał Grzelak nie byli gorsi. Ten ostatni nadrabiał straty walecznością. Dużo lepsi w poznańskim zespole byli Paweł Kaczorowski, a zwłaszcza Bartosz Bosacki, który w takiej formie chyba nie był jeszcze nigdy w życiu. To on uratował Lecha, gdy po strzale głową (!) Jana Wosia wybił piłkę z linii bramkowej.
Wszyscy ci gracze bledli jednak przy gwieździe Odry Marcinie Radzewiczu. Rozpoczął on mecz na lewej stronie pomocy i poważnie zmęczył Rafała Lasockiego. Potem przeszedł na prawą, gdzie nie radził sobie z nim Paweł Kaczorowski. Radzewicz biegał przez cały czas i "zarażał" swym zaangażowaniem innych zawodników z Wodzisławia.
W efekcie przez całą druga połowę bramka dla Odry "wisiała w powietrzu". W 69. min była niemal pewna, gdy Rafał Lasocki powalił w polu karnym Wosia i sędzia podyktował rzut karny. Bramkarz Waldemar Piątek obronił jednak strzał Krzysztofa Bizackiego i to był moment, który podciął Odrze skrzydła. Odtąd nie atakowała już tak zuchwale i ambitnie, za to Lech kilka razy odgryzł się jej kontrami. Ostatnia z nich przyniosła bramkę. To była znów składna akcja, w której dużą rolę odegrał Goliński. Długo utrzymał się przy piłce, choć był mocno atakowany. Zagrał do Reissa i ten miał przed sobą tylko bramkarza. Zdobył gola i poprawił humory widzom.
Ci mieli w tym meczu swoich bohaterów i antybohaterów. Wielkie owacje zebrał Waldemar Kryger, który wszedł na ostatnie dwie minuty meczu, by zaliczyć swój 300. występ w ekstraklasie i trafic do elitarnego grona najbardziej zasłuzonych graczy "Kolejorza". "300 x dzięki" - napisali Krygerowi kibice na transparencie.
Dużo braw zebrał też Krzysztof Piskuła - mimo wielu strat i niedokładnych podań w tym meczu. Najbardziej zagorzali fani Lecha nie oszczędzili za to Łukasza Madeja. Gdy schodził z boiska, został wygwizdany, potem wydawało się, że kibice skandują jego imię i nazwisko. Po chwili okazało się jednak, że to nie "Łukasz Madej", a "Judasz Madej". Szalikowcy bezlitośnie rozprawili się z piłkarzem, o którym mówi się, iż latem ma przejść do Legii Warszawa.
Bułgarska Unia
Flagi Polski i Unii Europejskiej pojawiły się przed wychodzącymi na mecz drużynami Lecha i Odry. Przed meczem odbył się na Bułgarskiej europejski turniej gimnazjalny, który wygrało gimnazjum nr 53, występujące jako Szwecja. Impreza fajna, ale jej organizatorzy uderzyli na jej końcu w taki patos, że postanowili odegrać widzom hymn Unii Europejskiej "Odę do radości". - Proszę o powstanie - zaapalował spiker, co kibice na Bułgarskiej potraktowali ironicznym uśmieszkiem. Sęk w tym, że za chwilę organizatorzy zagrali też ... hymn Polski, nia bacząc na to, że prawo zabrania grania narodowej pieśni z byle okazji! Wtedy wszyscy już wstali, nieco zmieszani tym faktem.
Maskotka Ewelinka
Coraz większą furorę robi na Bułgarskiej tancerka Ewelina, która staje się powoli maskotką Lecha. Przypomnijmy, że dwa tygodnie temu, w meczu z Widzewm Łódź została ona zgoniona z murawy przez sędziego, próbującego rozpocząć drugą połowę. Nie spotkało się to ze zrozumieniem kibiców, którzy woleli Ewelinę od tejże połowy i obrzucili sędziego wyzwiskami. Tym razem Ewelina wróciła na Bułgarska z koleżankami; zatańczyły przed meczem i w przerwie.
Strzelcy bramek:
Lech: Zakrzewski (15. min, po podaniu Reissa), Reiss (90. +2, po podaniu Golińskiego)
LECH: Piątek - Lasocki, Bosacki, Wójcik Ż, Kaczorowski Ż - Ł.Madej (88. Kryger), Piskuła (73. Mowlik), Goliński, Grzelak (76. Telichowski) - Zakrzewski, Reiss
ODRA: Bęben - Myszor (80. Sibik), R.Madej, Szymiczek, Szary, Sokołowski (60. Kubisz), Górski, Jankowski, Radzewicz, Woś Ż, Bizacki Ż (80. Ziarkowski)
Sędzia: Krzysztof Zdunek (Łódź)
Widzów ok. 9 tys. (50 kibiców Odry)