Młodzi częstochowianie pojedynki grupowe przeszli jak burza. Wygrali w trzech meczach, tracąc tylko jednego seta i z łatwością zwyciężyli w grupie. Schody zaczęły się w półfinale. Nasz zespół zmierzył się z MOS Wola Warszawa, który w grupie I zajął drugie miejsce. Niestety, podopieczni trenera Adama Kowalskiego po zaciętym meczu przegrali z siatkarzami ze stolicy 2:3. W decydującym secie Delic-Pol prowadził 9:4 i 10:5, ale przegrał do 12. - Powtórzyła się sytuacja, którą wszyscy kibice siatkówki w Częstochowie doskonale znają - mówi Kowalski. - Przegraliśmy tak samo jak Pamapol w Jastrzębiu z Ivettem. Prowadziliśmy jeszcze 12:10, ale pięć ostatnich punktów zdobyli przeciwnicy.
Do niespodzianki doszło również w drugim półfinale. Gwardia Wrocław z Marcelem Gromadowskim, o którego stara się kilka klubów Polskiej Ligi Siatkówki, pokonała - również po tie-breaku - AZS UWM Olsztyn 3:2. Drużyna ma w składzie aż czterech reprezentantów Polski. Tak więc w finale zagrały zespoły, które w grupach zajęły drugie miejsca, a zwycięzcy musieli stoczyć pojedynek tylko o brązowe medale.
Delic-Pol już w półfinale mistrzostw Polski, który odbył się Częstochowie, spotkał się z olsztynianami i pokonał ich 3:2. Wczoraj w finale obie ekipy też stoczyły pięciosetowy pojedynek. Tym razem lepsi okazali się przeciwnicy i to na ich szyjach zawisły brązowe medale. Delic-Pol znowu wyraźnie, bo aż 7:2, prowadził w tie-breaku, ale znowu przegrał.
- Nie można mieć pretensji do zawodników - zastrzega trener Kowalski. - Dali z siebie wszystko. W grę weszło zmęczenie i brak koncentracji. Graliśmy piąty mecz z rzędu. Szkoda tylko, że wracamy bez medalu. Turniej był bardzo wyrównany. Gdybyśmy rozegrali go jeszcze raz, to na pewno doszło by do zmian na podium.
Piotr Skrok, Andrzej Gościniak, Miłosz Engel, Maciej Kordysz, Michał Żuk, Bartosz Sufa, Bartosz Janeczek, Allasane Guindo, Kamil Sekuła, Emil Żak, Marcin Tlałka, Łukasz Szczepaniak.