Real jest w trudnej sytuacji, bo ma krótką ławkę rezerwowych. Przeciwko Monaco nie zagra Roberto Carlos, wątpliwy jest też występ od pierwszych minut Ronaldo, a Raul jest cieniem piłkarza sprzed roku, bo cały czas boryka się z kontuzją stawu skokowego. Takich problemów nie ma np. Arsenal czy Milan, bo u nich jest 20 pełnowartościowych graczy. W Realu takich zawodników jest ledwie 12. Doszło do tego, że trener Carlos Queiroz otwarcie krytykuje system szkolenia młodzieży w klubie. Mówi, że wychowankowie są za słabi, by grać w meczach o stawkę. Ma rację. Jeszcze niedawno w Realu występowali Makelele, McManaman czy Morientes. To byli pełnowartościowi zmiennicy.
Real jednak ciągle ma w składzie indywidualności, ma najlepszych piłkarzy na świecie. U siebie będzie faworytem. "Królewscy" przegrali ostatni mecz w lidze z Bilbao, przegrali też finał Pucharu Hiszpanii z Saragossą. Są w dołku, ale na ich szczęście Monaco też. Właśnie straciło pozycję lidera ligi na rzecz Lyonu.
Prasa rozpisuje się oczywiście o Morientesie, byłym graczu Realu, a teraz Monaco. Wszyscy są zgodni, że zostanie dobrze przyjęty. Publiczność w Madrycie zawsze go uwielbiała. O dziwo, o zagrożeniu, jakie może stworzyć pod bramką Casillasa, mówi się mniej. Może dlatego, że Morientes zawsze podkreślał, że nie wyobraża sobie gry przeciwko swoim kolegom. Inna podróż sentymentalna czeka Zidane'a, który mówi, że "to dziwne uczucie rywalizować z kolegą". Chodzi o trenera Monaco Didiera Deschampes'a, z którym na boisku razem zdobyli mistrzostwo świata i Europy dla Francji.
Z powodu braku kilku graczy Queiroz na pewno ustawi Real bardziej defensywnie, ale bez przesady. Real wygra 2:0... No, może 2:1.