Spójnia Stargard - Czarni Słupsk 44:66

ERA BASKET LIGA. Czarna seria Spójni trwa i nie widać jej końca. Jeśli nie będzie kadrowych wzmocnień, nie będzie zwycięstw. Na razie stargardzianie przegrali dziesiąty mecz z rzędu.

Spójnia nie musiała przegrać różnicą 22 punktów z Czarnymi. Przez dwie pierwsze kwarty szło jej bardzo dobrze, przez wiele minut posiadała nieznaczną przewagę.

- Mamy siły na dwie, góra trzy kwarty. Brakuje wartościowych zmienników. Dziś znów się to potwierdziło - zaznacza Mieczysław Major, trener gospodarzy.

- Oba zespoły chciały wygrać, oba przystąpiły skoncentrowane i tylko trzeba było poczekać na to, kto pierwszy pęknie. Tak się stało, a do przerwy nic nam nie siedziało - uważa Daniel Blumczyński, obrońca Czarnych.

Trzecia kwarta rozstrzygnęła losy meczu. Pierwsza minuta podobna do poprzednich 20, ale od 21. zaznaczyła się przewaga gości, którzy trafiali niemal z każdej pozycji i błyskawicznie powiększali swoją przewagę. Stargardzianie starali się zatrzymać napór rywali, ale chybiali z najłatwiejszych pozycji. Słupszczanie natychmiast wyprowadzali kontry i albo byli powstrzymywani faulem (a rzuty osobiste w tej kwarcie trafiali ze stuprocentową skutecznością), ale po trzech podaniach któryś z graczy dwutaktem kończył akcje.

Major próbował najróżniejszych zmian kadrowych, ale nie przynosiły one żadnego pożytku. Gdy w 28. minucie było 50:30 dla Czarnych, mecz był rozstrzygnięty.

- Nasza skuteczność była katastrofalna, sukcesów nie przynosiły również penetracje. To była przyczyna, ale i proste błędy, które nawet juniorom nie powinny się przytrafiać - stwierdził Major.

- Wiedzieliśmy, że oni będą się trzymać do przerwy, a później odskoczymy. Podkręciliśmy tempo i wystarczyło - zauważył Zbigniew Białek, skrzydłowy Czarnych.

Ostatnia odsłona była znów wyrównana, ale dlatego, że gościom specjalnie nie zależało na podwyższaniu prowadzenia, a gospodarze nie uwierzyli, że mogą zniwelować straty. Pomimo wielu prób do kosza nie "wstrzelili się" Hubert Mazur i Kamil Piechucki, a za pięć fauli szybko spadł Robert Morkowski. W sumie słupszczanie nie musieli się dużo napracować, by zwyciężyć.

- Chodziło o to, by mieć wesołe święta - stwierdził Białek.

- Oczekiwaliśmy, że stargardzka młodzież narzuci mocną, szarpaną koszykówkę, do której musieliśmy się przyzwyczaić. Później to my mieliśmy narzucić swój styl, jeszcze twardsze warunki. Ten wynik odzwierciedla różnicę dzielącą zespoły - podsumował Tadeusz Aleksandrowicz, trener Czarnych, kilka lat temu twórca sukcesów stargardzkiego zespołu.

Kwarty: 12:13, 15:17, 6:24, 11:12

Spójnia: Sudowski 15 (2), Soczewski 11, Nizioł 8 (2), Morkowski 3, Mazur 0 - Hrycaniuk 7, Piechucki 0, Wiliński 0, Szagdaj 0, Baszak 0.

Czarni: Białek 15 (1), Blumczyński 14 (2), Parzeński 8, Kennedy 8, Polanowski 2 - Frank 10 (1), Żytko 5, Cywiński 2, Pluta 2, Chelis 0, Kowalik 0.

Liczby meczu

0

tyle punktów zdobyli razem Kamil Piechucki i Hubert Mazur, którzy powinni już przejmować funkcję liderów Spójni

12

tyle oddali rzutów

23

średnio tyle minut spędzili na parkiecie

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.