Piłkarze Anglii chcieli zojkotować mecz z Turcją

Reprezentanci Anglii zagrozili bojkotem eliminacyjnego meczu Euro 2004 z Turcją, jeśli do składu nie zostanie przywrócony Rio Ferdinand. Angielska Federacja ukarała w ten sposób obrońcę MU za odmowę poddania się testom dopingowym. W końcu postanowili jednak polecieć do turcji

Zwycięzca sobotniego meczu z Turcją w Stambule awansuje do Euro 2004, pokonany będzie musiał szukać szansy w barażach. Trener reprezentacji Anglii Sven-Goran Eriksson musiał odsunąć Ferdinanda ze składu na wniosek federacji (FA). Zawodnik Manchesteru United nie poddał się bowiem rutynowym badaniom antydopingowym po jednym z wrześniowych treningów "Czerwonych Diabłów". Stwierdził, że zapomniał, bowiem zajęty był przeprowadzką. Oddał próbkę moczu dopiero 36 godzin po czasie, analiza dała wynik negatywny. Jednak według przepisów FA uchylenie się od badań w terminie jest równoznaczne ze stwierdzeniem dopingu. Najdroższemu obrońcy świata (49,9 mln dol.) grozi za to dyskwalifikacja na dwa lata.

W obronie kolegi wystąpiła cała 24-osobowa kadra, która przebywa na zgrupowaniu w ośrodku w Hertfordshire. Z szefem FA Markiem Paliosem spotkała się rada drużyny - kapitan David Beckham oraz Sol Campbell, Michael Owen, Gary Neville, Phil Neville, Paul Scholes, Nicky Butt i David James (pięciu z MU). Oświadczyli, że jeśli Ferdinand nie znajdzie się w samolocie do Stambułu, nie wybiegną na murawę stadionu Sukru Saracoglu. W takim przypadku Turcja awansowałaby do Euro 2004 automatycznie.

- Nie twierdzimy, że Rio nie popełnił tu błędu, ale wygląda na to, że FA ukarała go, zanim udowodniono mu winę, a piłkarz przedstawił swoją linię obrony - stwierdził Beckham.

- Takiej rewolty jeszcze w historii angielskiej piłki nie było. Nie wyobrażam sobie, żeby FA mogła w tej sytuacji ulec szantażowi i wycofać się ze swojej decyzji - skomentował były wielki piłkarz MU Bobby Charlton. Tymczasem Palios łagodził: - Piłkarze po prostu przedstawili nam swoją opinię w tej sprawie i cieszymy się, że mogliśmy jej wysłuchać - powiedział.

Dla Ferdinanda nie mają litości media. Dostaje się też MU za komunikat popierający piłkarza i ganiący FA za nagłośnienie sprawy. - Witajcie w Teatrze Hipokryzji - napisał "Daily Mirrorr", nawiązując do Teatru Marzeń, jak nazywany jest stadion Old Trafford. - Dla dyrektora MU Davida Gilla nie ma żadnej sprawy. Ot, piłkarz zapomniał o teście, zrobił go przecież 36 godzin później, bo miał swoje zajęcia. Jasne! Po pierwsze, obowiązkiem klubu było go dopilnować. Po drugie, jak byśmy się czuli, gdyby Paula Radcliffe [mistrzyni świata w maratonie - red.] po pobitym rekordzie odmówiła badań dopingowych, bo musi iść na zakupy do Tesco? Czy też nie byłoby sprawy? A jeszcze niedawno menedżer MU Alex Ferguson nazywał "wstydem dla angielskiego futbolu" zachowanie piłkarzy Arsenalu w meczu z jego drużyną - pisze Oliver Holt.

Wiadomo już, jak będzie się bronił Ferdinand. Według "Daily Telegraph" wskaże na precedens piłkarza Manchesteru City Christiana Negouai, który na początku tego sezonu też spóźnił się na badanie antydopingowe, a został ukarany tylko grzywną 2 tys. funtów. Jednak Francuz spóźnił się tylko kilka godzin, bo, jak tłumaczył, pojechał na lotnisko po matkę, a w drodze powrotnej napotkał korki. Popędzany przez władze klubu podjechał do przypadkowego szpitala i tam oddał próbkę. FA przyjęła te tłumaczenia.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.