F1. Trulli oddał miejsce w celach promocyjnych

W stawce Formuły 1 doszło do oczekiwanej zmiany miejsc. Zamiast Jarno Trullego w Lotusie z numerem 21 wystartuje w Niemczech Hindus Karun Chandhok. Ma być to jednak chwilowa zamiana, w celach promocyjnych. Stoi za nią rywalizacja dwóch milionerów, właścicieli linii lotniczych.

Formuła 1 to sport nieprzewidywalny. Nikt chyba nie oczekiwał, że nagle w środku sezonu miejsce straci jeden z najbardziej doświadczonych zawodników w tym sporcie. Trulli nie doznał kontuzji i nie pokłócił się z zespołem. Obiecał nawet, że z całych sił będzie wspierał swojego zastępcę radami i doświadczeniem. To raczej nietypowa reakcja na niewątpliwie przykre wydarzenie. Ustępując miejsca w swojej maszynie Chandhokowi Jarno zagwarantował sobie jednak kolejny sezon startów w F1.

Niektórzy uważają, że ta krótka przerwa ma zmobilizować Włocha do cięższej pracy, ponieważ Jarno od początku sezonu wyraźnie ustępuje koledze z teamu Heikkiemu Kovalainenowi. Prawdziwa przyczyna odsunięcia Trullego ma jednak więcej wspólnego z przemysłem lotniczym niż z reprymendą. Jego szef, współwłaściciel ekipy Team Lotus, Tony Fernandes jest właścicielem potężnej linii lotniczej Air Asia, która w tamtym rejonie świata rządzi na rynku tanich przelotów, konkurując też z liniami komercyjnymi. Fernandes, który jest Malezyjczykiem, chce mocno promować swoje usługi na bardzo atrakcyjnym rynku indyjskim. Tam jednak potentatem jest inny właściciel ekipy Formuły 1, Vijay Mallya, który posiada team Force India.

GP Niemiec. Ferrari już mocniejsze od Red Bulla czy to efekt zakazu 'pompowania' dyfuzorów?

Mallya jest też właścicielem linii lotniczych Kingfisher i na swoim terenie stara się za wszelką cenę zwalczać Fernandesa. Malezyjczyk postanowił więc urządzić w Indiach wielką akcję promocyjną, którą oprze na Formule 1. W jednym ze swoich bolidów umieści na Grand Prix Niemiec Chandhoka. Potrzebował tylko wolnego miejsca, ale nie mógł ot tak wyrzucić jednego z kierowców. Poprosił Trullego, który nie odmówił szefowi tym bardziej, że dostał w zamian obietnicę przedłużenia kontraktu na cały kolejny sezon. To dobre zadośćuczynienie, biorąc pod uwagę jego ostatnią, słabnącą formę. Ostatecznie to Włoch zrobi na tej zamianie lepszy interes, bo gdzie indziej w F1 pracy by już nie znalazł.

Tymczasem swoich pięć minut ma Karun, który podczas spotkania z dziennikarzami, choć w skromnym gronie, wyraźnie tryskał humorem. Jest inteligentnym, wygadanym i dowcipnym człowiekiem, który perfekcyjnie mówi po angielsku i pomimo delikatnej naleciałości ojczystego akcentu wypowiada się, gestykuluje i żartuje jak prawdziwy Brytyjczyk. Jako kierowca jak dotąd nie zrobił jednak furory ani w Formule 1, ani nigdzie indziej. Rok temu przejechał dziesięć wyścigów w najsłabszej ekipie i stracił fotel przed czasem. W tym sezonie jeździł bolidem Lotus Renault podczas kilku piątkowych treningów. W swoim pierwszym, przed Grand Prix Australii, rozbił się na początku pierwszego okrążenia.

Czy GP Niemiec w deszczu? ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA