F1. Złe przygotowanie trasy przyczyną groźnych wypadków w Monako

Za wypadkami Nico Rosberga i Sergio Pereza stoi złe przygotowanie nawierzchni. W newralgicznym punkcie ulicznego toru w Monte Carlo znajduje się wybój, który wybija bolidy z równowagi.

Rosberg rozbił się w treningu, ale uniknął poważniejszych obrażeń i przystąpił nawet do czasówki. Perez miał mniej szczęścia. Kontrolę nad swoim Sauberem stracił dokładnie w tym samem miejscu, co Nico. W strefie hamowania znajduje się duża nierówność, która podbija bolid w momencie, gdy kierowca dopiero zaczyna ostro hamować z prędkości 280-290 km/h. Jest to koniec najszybszego fragmentu toru. Ponieważ trasa w tym miejscu ciągle jeszcze skręca w prawo, także koła bolidu skierowane są w stronę pobliskiej bariery. Tył traci równowagę na wyboju i samochód przy ogromnej prędkości odbija w prawo. Już pierwsze uderzenie Pereza było bardzo mocne, ale niestety meksykański kierowca miał mniej szczęścia niż Rosberg. Za szykaną zaczynają się stalowe bariery, które oddzielają trasę od idącej równolegle jezdni. Choć to miejsce jest zabezpieczone specjalnymi panelami, pochłaniającymi energię uderzenia, Meksykanin wpadł na "klin" przy bardzo wysokiej prędkości i do tego sunąc bokiem, mocno rozbitym już po pierwszym kontakcie z barierą.

Kierowca nie wyszedł z samochodu o własnych siłach. Zabrała go karetka. Z pewnością wkrótce dotrą pierwsze wiadomości o stanie debiutanta z Saubera.

W tym miejscu było już kilka bardzo poważnych kraks. W 1994 roku, także w Sauberze, rozbił się tutaj Karl Wendlinger. Austriak został w poważnym stanie odwieziony do szpitala. Zapadł w śpiączkę, a potem długo dochodził do siebie. Do końca sezonu już nie wrócił do Formuły 1. W 1995 roku jeszcze raz spróbował sił w najszybszej kategorii, ale okazało się, że nie jest w stanie odzyskać dawnej formy. Wziął udział tylko w sześciu wyścigach F1 i stracił miejsce. Do dzisiaj ściga się w innych kategoriach.

GP Monaco: bolidy jak dzikie zwierzęta zamknięte w klatce

 

Groźny wypadek Pereza >

Więcej o: