Lech Poznań - KSZO Ostrowiec 2:0 (2:0)

Powrót "Kolejorza" do ekstraklasy wypadł szczęśliwie

Po dwóch latach przerwy pięciokrotny mistrz Polski znów zagrał w ekstraklasie. Stadion przy Bułgarskiej podobnie jak w ostatnim sezonie w drugiej lidze znów wypełnił się po brzegi - spotkanie obejrzało 19 tys. widzów. Przed meczem do redakcji dzwonili rozczarowani kibice, dla których w kasach zabrakło biletów.

Atmosfera na widowni była jednak dużo spokojniejsza i chłodniejsza niż chociażby na rekordowym meczu z Orlenem Płock na wiosnę. Przypomnijmy, że tamten decydujący o powrocie do "Kolejorza" do ekstraklasy mecz obejrzało 24 tys. kibiców, którzy święto z trybun przenieśli potem na Stary Rynek. Tym razem na gorszą atmosferę wpłynął z pewnością potworny upał oraz fakt, że mecz nie toczył się przy świetle jupiterów - było jeszcze jasno.

Spotkanie oglądał trener reprezentacji Polski Zbigniew Boniek, który przywitany został jednak ... gwiazdami! Za to brawa dostała minister oświaty Krystyna Łybacka, która zapewniła 8 mln na renowację stadionu. Brawa dostała też ekipa KSZO Ostrowiec - fani obu klubów żyją bowiem w przyjaźni. Piłkarze KSZO grali z czarnymi opaskami - na znak pamięci po zmarłym niedawno na raka byłym graczu KSZO (a także Lecha) Benedykcie Nocoń. Jego pamięć oraz pamięć Pawła Piotrowskiego z Zagłębia Lubin, który zginął w wypadku uczczono minutą ciszy.

Po tej chwili skupienia szybciej otrząsnęli się goście, którzy ruszyli do szturmu. Swej szansy upatrywali w stałych fragmentach gry - rzutach wolnych i rożnych - to po nich Lech tracił w sparingach najwięcej goli. Okazja nadarzyła się jeszcze lepsza, bo w 3. min Michał Golinski sfaulował Jarosława Popielę i sam poszkodowany strzelał rzut karny. I bramkarz Lecha Norbert Tyrajski na oczach trenera kadry tego karnego obronił! "Kolejorz" odpowiedział natychmiast. Fenomenalne podanie Łukasza Madeja wykończył Waldemar Przysiuda. 1:0 dla poznaniaków!

Rzesza kibiców nie musiała więc długo czekać. Lech połechtany takim początkiem meczu zaatakował i zamknął rywala na jego połowie. Trybuny wyraźnie się ożywiły, zaczęły świętować. Kibice coraz żywiej reagowali na każde udane zagranie zespołu. A "Kolejorz" konsekwentnie stosował pressing na wyprowadzającym piłkę przeciwniku. Efekt - po kwadransie i podaniu Krzysztofa Piskuły Przysiuda wbił głową drugiego gola.

Ostrowiec nie radził sobie z trójką ofensywnie ustawionych graczy Lecha: Przysiudą, Bugajem i Golińskim. Zwłaszcza obecność Artura Bugaja w tym gronie była pewnym zaskoczeniem. Wszyscy grali aktywnie, wymieniali często pozycje między sobą. Mieli też wsparcie graczy pozostałych formacji, choć pomoc była osłabiona brakiem pauzującego za kartki Arkadiusza Miklosika. Często w akcjach ofensywnych pojawiał się Bartosz Bosacki, który dublował Łukasza Madeja. Debiut w Lechu tego piłkarza był udany, choć na początku Madej dawał się ogrywać Popieli.

Dopiero po pół godzinie gry gracze KSZO wreszcie znów przedarli się pod poznańską bramkę - szansę mieli Wojciech Małocha z Mirosławem Budką. Generalnie jednak KSZO miało niewiele do powiedzenia, przytłoczone pressingiem. Jedynym problemem Lecha była niefrasobliwość w obronie - niektóre prostopadłe piłki okazywały się groźne, choć gra obronna Waldemara Krygera mogła budzić podziw.

Trener KSZO Janusz Batugowski wpuścił po przerwie dwóch ofensywnie grających zawodników, ale nic to nie dało. Mało tego, niemrawy KSZO omal nie stracił trzeciego gola, gdy jego piłkarze zepsuli pułapkę ofsajdową. I znów świetnie podał Madej, ale Artur Bugaj trafił jednak w bramkarza. Chwilę potem opuścił boisko.

Ostrowieccy piłkarze nie mieli koncepcji na odwrócenie swego pożałowania godnego losu. KSZO dominował tylko w rzutach rożnych. Lech nie musiał się więc zbytnio wysilać. Tempo meczu nieco spadło. Po kwadransie ten spadek był już ogromny. Powiało nudą. Choć ok. godz. 22 zaległy ciemności, i tak było jednak w Poznaniu bardzo gorąco i parno.

Mecz przypominał te w II lidze - czyli szybko zdobyte przez Lecha prowadzenie i potem - stagnacja.

Bramki: 1:0 Przysiuda (4. min), 2:0 Przysiuda (15.)

(w 3. min Tyrajski obronił rzut karny Popieli)

LECH: Tyrajski - Bosacki, Wójcik, Kryger - Madej (89. Ślusarski), Piskuła, Bekas Ż, Matlak - Przysiuda (66. Nawrocik), Bugaj (60. Michalski), Goliński ŻKSZO: Piątek - Siara, Kościuk, Lasocki - Szmuc Ż, Sokołowski (46. Krawiec), Kalita, Bilski, Popiela (69. Zajączkowski) - Małocha, Budka (46. Żelazowski)

Sędzia: Marcin Borski (Warszawa)

Widzów 19 tys. widzów

Lech utrzymał wspaniałą frekwencję z ubiegłego sezonu. Jeszcze w czwartek kolejki po bilety na mecz z KSZO nie były zbyt duże, ale wczoraj ich koniec trudno było dostrzec spod kas. Po mieście jeszcze tuż przed meczem jeździły autobusy, z których zachęcano do przyjścia na mecz. Towarzyszyło im kilkadziesiąt harley-davidsonów, trąbiących klaksonami. W efekcie na mecz przyszło 19 tys. widzów. Lech wciąż ma najwięcej kibiców w Polsce!

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.