Wygrana ?Cidrów" doprowadza do szału

Ruch Radzionków skrzętnie gromadzi pierwszoligowe punkty i ma już ich piętnaście. Zwycięstwo z KSZO doprowadziło na skraj rozpaczy bramkarza drużyny gości.

"Żółto-czarni" zagrali tym razem na zielono. Wszystko dlatego, że sędzia uznał, że tradycyjne stroje Ruchu zbyt bardzo przypominają pomarańczowe koszulki KSZO. Decyzji arbitra nie zmieniła nawet interwencja prezesa Tomasza Barana. Gorzej, że w pierwszej połowie zielone były nie tylko koszulki, ale i sposób gry gospodarzy. - Byłem zaskoczony naszą słabą postawą na początku meczu - przyznał trener Rafał Górak.

Od początku sezonu bolączką "Cidrów" jest gra w ataku. Letnie transfery wyglądają na średnio udane. Wojciech Mróz, którego pozyskano z Polonii Bytom, został oddelegowany do rezerw. Przed meczem z KSZO działacze podjęli jeszcze jedną próbę zmiany ofensywnego wizerunku drużyny. Podpisano kontrakt z Marcinem Wachowiczem i chociaż w klubie powtarzano, że 29-latek nie jest przygotowany do gry, to wyszedł na boisko w podstawowej jedenastce.

Wychowanek Piasta Choszczno mógł mieć super debiut, bo to właśnie on miał w pierwszej połowie najlepszą okazję do zdobycia gola. Po szybkiej wymianie piłki z Tomaszem Foszmańczykiem wpadł w pole karne, uderzył mocno, ale trafił w wybiegającego z bramki Tomasza Dymanowskiego.

- Żałuję, bo to nie była stu, tylko dwustuprocentowa okazja. Nie grałem w piłkę przez dziewięć miesięcy i to niestety widać. Sam nie wiem jak wytrzymałem godzinę grę - mówił Wachowicz, były piłkarz m.in. Arki Gdynia, Lecha Poznań czy Polonii Warszawa. - Planowałem, że wpuszczę Marcina po przerwie. Potem jednak pomyślałem, że rywal też tak sądzi, więc postanowiłem go zaskoczyć. Wachowicz to dla nas olbrzymie wzmocnienie - chwalił Górak.

Gra radzionkowian zyskała, gdy na boisku pojawił się Dawid Jarka. Ten piłkarz często jest krytykowany za marnowanie okazji pod bramką rywala, ale z drugiej strony jak mało kto potrafi je kreować. Tym razem Jarka potrzebował zaledwie czterech minut, żeby zmusić Daniela Dybca do błędu i faulu w polu karnym.

KSZO prezentowało się w Radzionkowie zdecydowanie lepiej, niż wskazywałoby miejsce w tabeli. Zespół, który w pierwszej lidze wygrał tylko z outsiderem z Ząbek długo utrzymywał się przy piłce, a akcje kończył groźnymi strzałami. - I co z tego? Niemal w każdym meczu tak to wygląda i ciągle zostajemy z niczym - martwił się Adrian Sobczyński, pomocnik KSZO.

Porażka najmocniej poirytowała Dymanowskiego. Bramkarz KSZO schodząc do szatni był prowokowany przez fanów Ruchu. Gdyby nie ochroniarze, ruszyłby na miejscowych z pięściami. Potem zawodnik krzyczał i uderzał po ścianach w klubowego budynku. - Nie uspokajaj mnie! Jestem zły! Chyba mogę być zły - pokrzykiwał. - Nie zasłużyliśmy na porażkę. Sędzia też był słaby. To był mecz dorosłych mężczyzn, a nie juniorów. Tymczasem on gwizdał jakby grały dzieci - ocenił trener Czesław Jakołcewicz.

Ruch Radzionków - KSZO Ostrowiec Św.1:0 (0:0)

Bramka: 1:0 Dziewulski (49. karny)

Ruch: Kiełpin - Rzepka, Niewulis, Szymura, Kowalski Ż - Przybecki (46. Jarka), Dziewulski, Foszmańczyk, Cieluch - Rocki (90. Paweł Giel), Wachowicz (62. Suker)

KSZO: Dymanowski - Stachurski Ż , Kardas (76. Sobczyński), Dybiec Ż , Lasocki - Ciciura, Białek, Skórnicki, Wolański (68. Frańczak) - Nawrocik, Kanarski (68. Żelazowski)

Sędziował: Jacek Zygmunt (Jarosław). Widzów: 1200.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.