RPA 2010. Zbigniew Drzymała: Pomyłki sędziów to nie urok piłki

- Jestem przekonany, że gdyby dzisiaj Anglicy opracowywali przepisy gry w piłkę, znalazłby się w nich zapis o możliwości obejrzenia z odtworzenia najbardziej kontrowersyjnych sytuacji - uważa Zbigniew Drzymała, były właściciel klubu piłkarskiego, który już w 2004 r. domagał się powtórek

Piotr Leśniowski: Po poważnych wpadkach sędziów na mundialu w RPA FIFA rozważa możliwość wprowadzenia powtórek telewizyjnych, które wykluczą błędy sędziowskie w piłce nożnej. Pan mówił o tym już dobre pięć-sześć lat temu.

Zbigniew Drzymała, biznesmen, były właściciel Dyskobolii Grodzisk Wlkp.: Mówiłem o tym głośno i był to jeden z moich głównych postulatów. Zresztą myślałem o tym nie tylko po błędach sędziów w meczach polskiej ligi. Wiele rozmawiałem na ten temat z sędziami, którzy przyjeżdżali do Polski z okazji występów w pucharach mojej drużyny. Wtedy byłem przekonany, że powtórki wideo w piłce to tylko kwestia chwili, że wymuszą je sami sędziowie. To oni są przecież pod największą presją i to im zależy, by z tych powtórek korzystać. Dziś można tylko żałować, że analizy wideo nie wprowadzono i wynik meczu nie zawsze zależy od formy i umiejętności piłkarzy, a czasem od mniejszej lub większej pomyłki sędziego, której przecież można z łatwością uniknąć. To, że ten stan trwa i przedłuża się, tylko kompromituje FIFA.

Trzy lata temu mówił pan: "Sensowne wytłumaczenie odmowy jest jedno - FIFA to najbardziej skorumpowana organizacja na świecie".

- Fakt dopuszczania pomyłek sędziów tworzy sytuację, w której ktoś może się pomylić i nikt nie jest w stanie tego zmienić. A skoro można się pomylić, to dlaczego ktoś może nie chcieć mylić się celowo na korzyść danej strony? Dlatego też wtedy zdawałem sobie sprawę, że mówienie o tak poważnych zmianach było biciem głową w mur.

Wraz z ówczesnym prezesem Korony Kielce Krzysztofem Klickim wysłaliście - za pośrednictwem PZPN - pismo do FIFA z pomysłem wprowadzenia powtórek wideo w wybranych rozgrywkach w Polsce. Wiadomo, że do tego nie doszło, ale czy był w ogóle jakiś odzew światowej federacji?

- Nikt z FIFA się do nas nie odezwał. Deklaracje ówczesnego prezesa PZPN Michała Listkiewicza były dość mgliste, że być może, że się zastanowi. Nam nie chodziło o to, by Polskę w jakiś sposób wyróżniać. Chcieliśmy wprowadzić nowości w kraju, który był tak dalece dotknięty korupcją w piłce. Był powód, by powtórki wprowadzić - dlatego żeby pomóc młodym sędziom, którzy nie mieli jeszcze odpowiedniego doświadczenia. To ułatwiłoby im unikanie tzw. pomyłek. Ale jak widać, polski futbol ma w FIFA marginalne znaczenie i wtedy nic nie udało nam się wskórać. Z tego, co wiem, FIFA nic nie zrobiła z naszą propozycją.

Teraz szanse na taki program pilotażowy są chyba mniejsze. Przecież prezes Grzegorz Lato wypowiedział się przeciwko powtórkom wideo.

- Akurat z prezesem Latą dyskutujemy sporo, także na ten temat. Nie jest jakimś wielkim zwolennikiem tego pomysłu, ale też go nie krytykuje. Moje argumenty do niego docierają.

A do pana trafiają argumenty przeciwników powtórek? Jeden z nich jest taki, że mecz z powtórkami na mundialu i mecz bez powtórek np. w szóstej lidze to będą dwie różne dyscypliny.

- Ale przecież już teraz to są dwie różne dyscypliny. Wystarczy spojrzeć na stan boisk, poziom sprzętu, a nawet same piłki, które kopią piłkarze na różnych poziomach. Także umiejętności piłkarzy i kompetencje sędziego. Przecież nie mówiłem o zmianach przepisów, tylko o dodatkowych możliwościach dochodzenia do tego, jak było naprawdę na boisku. A w meczach, w których w grę wchodzą miliony euro, te możliwości są większe i trzeba z nich korzystać. Jestem przekonany, że gdyby dzisiaj Anglicy opracowywali przepisy gry w piłkę, znalazłby się w nich zapis o możliwości obejrzenia z odtworzenia najbardziej kontrowersyjnych sytuacji: fauli w polu karnym, zagrań na czerwoną kartkę, uznania bądź nieuznania bramki. Czy spalonych też, to już kwestia do dyskusji. Nie mówię, żeby robić rewolucję, ale te zmiany trzeba wprowadzać.

A argument, że błędy sędziów to urok piłki?

- Gratuluję komuś, kto dostrzega piękno w tym, że sędziowie się mylą. U mnie to budzi niesmak. Nie ma w tym żadnego uroku.

Pozwoliłby pan sędziom sugerowanie się powtórkami widocznymi na telebimach? FIFA dzisiaj tego zabrania.

- Tego już zupełnie nie rozumiem. Asystent sędziego widział na telebimie, że pierwszy gol dla Argentyny w meczu z Meksykiem padł ze spalonego, a mimo to nie mógł się tym podeprzeć. Jeśli miał informację, że popełnił błąd, powinien móc go naprawić. Czym ta sytuacja różni się od tego, gdy główny arbiter konsultuje się z asystentem, jeśli sam czegoś dobrze nie widział?

Mówi się, że zmiany na działaczach FIFA mogą wymusić sponsorzy, którzy nie chcą finansować imprez z takimi błędami. A co z meczami o mniejszą stawkę? Był pan właścicielem klubu. Czy biznesmeni odmawiali inwestowania w dyscyplinę, w której o wynikach mogą decydować pomyłki arbitrów?

- To był jeden z najcięższych argumentów ludzi, z którymi rozmawiałem o finansowaniu sportu. Nie chcieli angażować się w futbol nie tylko dlatego, że wtedy tak dużo było w niej patologii. Odstraszał ich brak obiektywnej metody sprawdzenia, czy sędziowie się nie mylą. Wielu moich partnerów biznesowych nie chciało mieć z tym nic wspólnego.

Sądzi pan, że to był ostatni mundial bez analizy wideo?

- FIFA nie ma teraz wyjścia - musi jakoś zareagować. Jeśli dobrze się zastanowi, wprowadzi te zmiany. Tym bardziej że ewidentny błąd sędziego dotknął możnych tego świata, czyli reprezentację Anglii [nieuznany gol w meczu z Niemcami]. Na mundialu w RPA na szczęście udało się uniknąć sytuacji, w których jedni byli sztucznie forowani. Przecież sytuacja z ciągnięciem za uszy gospodarzy z Korei Płd. w 2002 r. była zupełną kompromitacją. To może nie jest dobra informacja dla Polski, która z Ukrainą zorganizuje Euro (śmiech). Jeśli powtórki w futbolu w końcu zostaną wprowadzone, można będzie powiedzieć, że byliśmy jednymi z tych, którzy jakąś cegiełkę do tego dołożyli.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.