Wzrokiem za piłkarzem: Robinho (Brazylia) i Arjen Robben (Holandia)

Dwaj równolatkowie, skrzydłowo-napastnicy, kiedyś wspólnie grali w Realu Madryt. Krążą po klubach, choć są gwiazdami pierwszej wielkości. I choć w piątek to Robinho strzelił gola, gra Arjena Robbena była dużo ważniejsza dla wyniku meczu.

Człowiek, który grał w PSV, Chelsea, Realu, a obecnie, ustępując miejsca Cristiano Ronaldo, przeszedł do Bayernu, ma już za sobą wystarczająco wiele, żeby grać jak kilka gwiazd na tym mundialu - "na alibi". Czyli pod hasłem: "ja tu niby biegam, jednego na pół godziny przedrybluję, rozłożę ręce kilka razy i do bazy".

Ale Arjen Robben ma dopiero 26 lat i ciężko pracował przed turniejem, żeby w ogóle wrócić do zdrowia. Kto wie, może właśnie dlatego teraz jest tak dobrze. W piątek trener Dunga długo się nie zastanawiał, czy zatrzymać na boisku Michela Bastosa, który po czterech (z pięciu w tym momencie) faulach na Robbenie przed 52. minutą był bliski drugiej kartki. Nie mógł jednak przewidzieć, że Felipe Melo jest jeszcze durniejszy i w jednej akcji sfauluje Robbena aż dwa razy, zasługując na to, by - jak mówił klasyk - mógł się już namydlić.

Oj, jest wkurzający ten Robben... Grzeczny, spokojny, z kamienną twarzą drybluje, zastawia się i przewraca. Nawet grający teoretycznie zupełnie gdzie indziej (choć na tej samej stronie boiska - prawej dla Holandii, lewej dla Brazylii) Robinho miał z nim dwa starcia na granicy uprzejmości. Najpierw wszedł w Holendra spóźnionym wślizgiem na środku boiska, ale piłka była już zupełnie w innym miejscu i sędzia pominął sprawę. Później po kolejnym padzie Robbena na skrzydle nieuczestniczący w akcji Brazylijczyk wpadł przed nos Holendra z wrzaskiem, żeby go zmusić do gry, a nie do przewrotów.

Ale ta taktyka była skuteczna. Robben był faulowany osiem razy (rekord mistrzostw), a po jednym z tych fauli i wymianie podań po wolnym Wesley Sneijder wrzucił piłkę w pole karne i Felipe Melo z Julio Cesarem sami sobie wrzucili piłkę do bramki. Przy drugim golu Robben miał pół asysty, dośrodkował z rożnego, Dirk Kuyt przedłużył, a Sneijder trafił.

A przecież na początku meczu to Robben był eksponowany przez operatorów kamer po tym, jak z jego skrzydła nadbiegł Robercik (tak chyba należy tłumaczyć pseudonim Robsona da Souzy) i zupełnie niepilnowany zdobył bramkę. Robben biegł za nim, ale tak naprawdę pytanie brzmiało: Gdzie był Gregory van der Wiel? Chwilę wcześniej Robinho strzelił przecież jeszcze gola po minimalnym spalonym.

Rywalizację z Robinho na liczby Holender wygrał jednak wyraźnie. Miał 20 celnych podań (z czego 15 w drugiej połowie), podczas gdy Brazylijczyk tylko 12 (w II połowie trzy!). Strat mieli podobną liczbę, ale Robben tracił głównie przy niebezpiecznych próbach wrzutek (5 na 10), a Robinho przy próbach dryblingu (4/9). A to przecież zupełnie inne straty.

W juniorach FC Groningen młody Arjen ponoć tylko raz spóźnił się na trening, kiedy miał 15 lat. Swojemu ówczesnemu trenerowi przyznał się, że zamarudził z dziewczyną na spacerze. Ponoć to ta sama, Bernadien, z którą ma obecnie dwójkę dzieci. Tata na razie do domu nie wraca, trzeba będzie go w telewizji oglądać, ale chyba po godzinie 20 - bo wtedy gra się w RPA półfinały i finał - mama nie pozwoli Luce, lat dwa, na telewizję. W końcu to bardzo grzeczna rodzina, a tatę dziwni panowie wciąż po nogach kopią.

Liczby Robbena i Robinho z meczu Holandia - Brazylia

Robben Robinho

Więcej o:
Copyright © Agora SA