M¦ 2010. Holandia - Brazylia 2:1. W RPA niebo jest pomarańczowe

Holandia - Brazylia 2:1! Nic nie układało się w pi±tek reprezentantom Holandii, do przerwy przegrywali i bardziej niż przeciwnikami zajmowali się kłótniami między sob±. Dopiero po interwencji niebios zwyciężyli 2:1, a główni faworyci do mistrzostwa ¶wiata zalali się łzami

Holandia - Brazylia 2:1 - strona meczu ?

Gdy Wesley Sneijder strzelał w pi±tek drugiego gola, siedzący obok mnie holenderski dziennikarz z radości wyrzucił w górę portfel i bezcenną dla nas mundialową akredytację. Dopiero po kilku chwilach uświadomił sobie straty i na poszukiwaniu zguby minęły mu pozostałe do końca minuty meczu.

Ani on, ani żaden z holenderskich kibiców jeszcze w przerwie nie spodziewał się, że jego zespół stać na strzelenie dwóch goli i zwycięstwo. Nie miał nawet prawa się spodziewać.

Ludzie ubrani na pomarańczowo - ci na boisku i trybunach - potwierdzali raczej, że nie ma reprezentacji, która odpadałaby z wielkiego turnieju w gorszym stylu niż Holandia. Gdy zespół Marco van Bastena przegrywał z Rosj± ćwierćfinał Euro 2008, zazwyczaj rozśpiewany sektor stadionu w Bazylei żegnał piłkarzy milczeniem. Holenderscy fani najechali także na Port Elizabeth, zachwycili mieszkańców liczebnością i otwartością, zajęli ostatnie wolne łóżka w mieście. Ale w piątek na stadionie długo w ciszy obserwowali, jak kolejne pokolenie fantastycznie uzdolnionych piłkarzy przegrywa szansę na mistrzostwo świata.

Równie łatwo jak w kibicach zakochać się można w piłkarzach w pomarańczowych koszulkach. Ale tylko, gdy wygrywają, a wszystko układa się tak, jak sobie zaplanowali. Przy innych scenariuszach na wierzch wyłażą wszystkie ich wady. W piątek kłócić zaczęli się już przy pierwszej okazji, gdy gola dla Brazylii strzelił Robinho. Najbliżej gwiazdora Santosu biegł Arjen Robben, który od razu po strzale popędził do trenera Berta van Marwijka z pytaniem, czy na pewno jego zadaniem jest uganianie się za napastnikami rywali. Trudno odgadnąć, jak udobruchał skrzydłowego selekcjoner, mógł zwalić winę na André Ooijera, który w ostatniej chwili zastąpił na środku obrony Jorisa Mathijsena. Obrońca Hamburga na rozgrzewce uszkodził kolano.

Ego zaczęło po kolei wychodzić z holenderskich gwiazdorów. By na boisku nie doszło do bójki, każdy rzut wolny wykonywał inny piłkarz. Trudno znaleźć uzasadnienie dla takiego wyboru, po piątkowych dwóch próbach Robin van Persie powinien dostać sądowy zakaz zbliżania się do stojącej piłki, a kto wie, czy nie do boiska w ogóle. Gdyby ułożyć ranking najbardziej irytujących piłkarzy mundialu, 27-letni napastnik Arsenalu walczyłby o zwycięstwo.

Festiwal egoizmu skończył Sneijder. Po jego bezsensownej próbie spokojnie oczekujący końca meczu i porażki kibice obudzili się i go wygwizdali.

I wtedy zdarzył się cud. Niebiosa w Port Elizabeth wybrały swojego faworyta.

Łatwo nie było. Ktoś dysponujący mocami nadprzyrodzonymi roztropnie wykorzystał Brazylijczyków do strzelenia gola dla Holandii. Na tym etapie meczu pomarańczowi nie dogadaliby się, kto ma wyskoczyć do piłki. Dośrodkowanie Sneijdera próbowali jednak przeciąć bramkarz Julio Cesar i Felipe Melo. Pomocnik Juventusu zderzył się z golkiperem, piłka uderzyła go w głowę i wpadła do bramki.

Nagle wszystko się odmieniło, pomarańczowe trybuny zaczęły szaleć, piłkarze wierzyć, a niebiosa, jakby uparły się, by za rękę doprowadzić ich do półfinału. Konsekwentnie też obstawały przy wyborze bohatera pozytywnego i negatywnego.

Sneijder strzelił gola na 2:1. Głową. - Pierwszy raz udało mi się to zrobić i nie wydaje mi się, żebym to powtórzył. To świetne uczucie, gdy piłka przesuwa się po łysinie - mówił 26-letni rozgrywający Interu, wybrany na najlepszego gracza meczu.

Chwilę później za brutalny, głupi faul czerwoną kartkę dostał Melo. Brazylijczycy pracowali na tę karę od kilkunastu minut - pierwszym, który zasłużył na wykluczenie, był Michel Bastos, który również sfaulował Robbena.

Piłkarze Dungi zagrali najgorsze 45 minut w RPA. By zwyciężyć, potrzebowali szczęścia lub lidera, który własnymi nogami poprowadzi ich do triumfu. Zabrakło jednego i drugiego. Kaka nie zbliżył się na mundialu do poziomu najlepszego piłkarza świata, ale mógł zostać bohaterem. Jeszcze przed przerwą strzelił dobrze, piłka leciała w róg holenderskiej bramki, ale w sobie tylko znany sposób zatrzymał ją bramkarz Maarten Stekelenburg.

Brazylijczycy nie zdobędą szóstego mistrzostwa świata, choć w drodze na mundial w RPA wygrywali wszystkie rozgrywki, w których uczestniczyli. Copa America, Puchar Konfederacji i eliminacje mundialu. Poza Robinho wszyscy wyjeżdżali w piątek ze stadionu w Port Elizabeth, ocierając twarze z łez.

Holendrzy po 12 latach zagrają w półfinale MŚ i na pewno będą w nim faworytami. RPA może stać się miejscem ich największego sukcesu na mundialu od czasów wielkich drużyn Rinusa Michelsa i Ernsta Happela, które w 1974 i 1978 r. osiągały wicemistrzostwo świata.

A niebo w RPA naprawdę jest pomarańczowe. Trzeba tylko wcześnie wstać i mieć trochę szczęścia, by to zobaczyć.

Holandia osłabiona

2

Holendrów, którzy dostali w piątek żółte kartki, nie zagra w półfinale. Bert van Marwijk będzie musiał znaleźć następców dla prawego obrońcy Gregory'ego van der Wiela i defensywnego pomocnika Nigela de Jonga. Najprawdopodobniej zamiast nich zagrają Khalid Boulahrouz i Demy de Zeeuw

1

Felipe Melo został pierwszym piłkarzem w historii MŚ, który w jednym meczu strzelił samobójczego gola i dostał czerwoną kartkę. Jego gol był pierwszym samobójczym Brazylijczyków w historii MŚ.

Wrażenia naszych specjalnych wysłanników do RPA - znajdziesz na blogach Rafała Steca i Michała Pola

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.