MŚ 2010: Japonia - Paragwaj o ćwierćfinał. Japonia chce na księżyc

Kiedy Takeshi Okada wypalił przed mundialem, że mierzy w półfinał, odpowiedział mu rechot zmieszany ze złością. I żądania kibiców, by podał się do dymisji. Dziś Japończycy są największą sensacją turnieju. Z Paragwajem zagrają o ćwierćfinał

Obietnice selekcjonera brzmiały jeszcze kuriozalniej niż sławne słowa Jerzego Engela, który na azjatyckich mistrzostwach świata planował wziąć z Polakami złoto.

Japonia nigdy nie wygrała meczu o stawkę poza swoim kontynentem. Zanim Okada przejmował reprezentację od Ivicy Osima, dowiedział się od poprzednika, że będzie musiał zająć się "bandą amatorów". Tak nazywał w szatni swoich ludzi bośniacki trener, doprowadzając do płaczu tłumacza. Na Pucharze Azji nie patrzył, jak piłkarze wykonują karne, bo "planował umrzeć w rodzinnym Sarajewie, nie na japońskiej ławce". Rozstał się z drużyną, gdy doznał udaru mózgu.

Całą prawdę o sobie usłyszał Okada od innego byłego selekcjonera, Phlippe'a Troussiera, który prowadził Japonię podczas mundialu w 2002 roku. - Piłkarze znów grają z tym samym głupim nastawieniem, z jakim grali na MŚ w 1998 roku - powiedział Francuz. Na tamtym turnieju Japończycy ponieśli trzy porażki. Dowodził nimi... Okada, któremu zarzucono

tchórzliwość, defetyzm i brak ambicji,

bo ośmielił się przyznać, że w grupie z Argentyną, Chorwacją oraz Jamajką liczy na jedno zwycięstwo i jeden remis.

W RPA Japończycy pokonali Kamerun i Danię, długo opierali się też Holandii - gola zawdzięczającej także rykoszetowi, który zmylił bramkarza Narazakiego. Niemal połowa rodaków zarywa noce, by piłkarzy oglądać. A chyba nikt przed odlotem na mundial nie nasłuchał się tylu zniechęcających proroctw co podwładni Okady. Przegrywali wszystkie wiosenne sparingi - z Wybrzeżem Kości Słoniowej, Anglią, Koreą Płd. i Serbią, ich trener mówił, że przyjmie dymisję z godnością, jego dawni koledzy ze studiów apelowali, by nie hańbił imienia uniwersytetu i nie przyznawał się publicznie, że jest jego absolwentem.

Dziś piłkarze przyznają, że sami siebie uważali za beznadziejnie słabych, lecz ta wspólnota nędznego losu ich zjednoczyła. Musieli trzymać się razem, by przetrwać. Reszta jest zagadką. - Nie mam pojęcia, dlaczego gramy tutaj tak dobrze - twierdzi Kakoto Hasebe.

Frazy "nie wiem" Japończycy używają częściej niż skoczkowie narciarscy, którzy słyną z tego, że czasem lądują daleko, a czasem blisko, ale powodów nie znają. Błękitni Samuraje, jak nazywa się reprezentację, uchodzą w RPA za tych, którzy najszybciej nauczyli się obchodzić z piłką jabulani, bo ćwiczyli już we własnej lidze. Tyle że gole z wolnych strzelają nią gracze zarabiający w klubach europejskich.

Fenomen umie objąć rozumem jeden Kengo Nakamura: - Jeśli piłka ci nie odpowiada, trenujesz tak długo, aż będzie ci odpowiadać.

Inny pomocnik Shunsuke Nakamura objaśnia mundialowy cud decyzją działaczy, by wreszcie

zrezygnować z zagranicznych selekcjonerów

- Wreszcie nie muszę porozumiewać się przez tłumacza z własnym trenerem. Poprzedni czasem nie wiedzieli nawet, jak kto ma na imię - mówi. Popiera go Yoshikatsu Kawaguchi, weteran czterech mundiali. Jego zdaniem kadrę wreszcie tworzą mili ludzie, którzy rozmawiają przed treningiem i po treningu, dlatego na boisku mogą milczeć, a i tak wiedzą, co robić.

Ćwierćfinał byłby dla nich bezprecedensowym sukcesem, podobnie jak dla Paragwajczyków, których w stylu gry z żywiołowymi rywalami nie łączy nic. Choć przywieźli najlepszy - jak reklamował argentyński trener Gerardo Martino - atak w historii swojego futbolu, stawiają na ostrożność i ofensywną wstrzemięźliwość. Sam selekcjoner narzeka, że czasem przesadzają i w ostatnim meczu grupowym byli zbyt pasywni. - Będą chcieli nas sprowokować i oszukać. Są sprytni, nawet z Nową Zelandią [było 0:0] nie ryzykowali, tylko czekali, aż rywale popełnią błąd. Nie damy się nabrać - obiecuje obrońca Marcus Tulio Tanaka.

A trener Okada nadal upiera się, że jego ludzie niczego dotąd nie osiągnęli. - Gdybym za cel wyznaczył im finał, nie potraktowaliby mnie poważnie. Gdybym wyznaczył ćwierćfinał, nie zmotywowałbym ich wystarczająco - tłumaczył przed turniejem. Od komentatorów słyszał, że równie dobrze mógłby rozkazać piłkarzom przespacerować się po księżycu.

Sport.pl na tropie fenomenu japońskich rzutów wolnych

Rzuty wolne - największy atut Japonii ?

Więcej o: