Mundial 2010. Przed meczem USA - Ghana. Afrykańska nadzieja, amerykański charakter

Ghana broni honoru Afryki, Amerykanie chcą powtórzyć sukces sprzed 80 lat. W sobotę o godz. 20.30 obie drużyny zagrają w 1/8 finału.

Amerykanie pokazują mentalność znaną kibicom z parkietów NBA czy lodowisk NHL. Zawsze grają do końca. Ze Słowenią przegrywali 0:2, by po przerwie wyrównać. Zwycięstwo odebrał im sędzia z Mali, który nie uznał prawidłowego gola. Z Algierią męczyli się nieprawdopodobnie przez 90 minut. Byli lepsi, ale marnowali okazję za okazją. No i sędzia znowu nie zaliczył im prawidłowego gola. Ale skończyło się - jak w scenariuszu z Hollywood - happy endem. W doliczonym czasie Landon Donovan trafił do siatki i wyprowadził Jankesów na autostradę do strefy medalowej. Wygrali grupę C i są o dwa zwycięstwa od półfinału. Czyli powtórki z 1930 r., kiedy w MŚ startowało ledwie 13 drużyn i w 1/2 finału przegrali z Argentyną 1:6.

Pierwszą przeszkodą w walce o ćwierćfinał, w którym Amerykanie grali w 2002 r., będzie broniąca honoru Afryki Ghana, która dotąd strzeliła w RPA tylko dwa gole. Oba z karnych, oba zdobył Asamoah Gyan. Dwa razy rywale Ghany kończyli też mecz w dziesiątkę.

- To, że strzelamy tylko z karnych, nie znaczy, że nie potrafimy grać w piłkę. Chcemy zwyciężyć dla całej Afryki, chcemy awansować najdalej, jak się da, i grać w turnieju najdłużej, jak to możliwe - mówi pomocnik Sulley Muntari. - Liczymy na wsparcie fanów z całego kontynentu, bo nie gramy już tylko dla siebie - dodaje Kevin-Prince Boateng.

"Czarne Gwiazdy", jak nazywa się reprezentację Ghany, cztery razy wygrywały mistrzostwo Afryki, ale na mundialu ich największe osiągnięcie to 1/8 finału w debiucie w 2006 r. Wtedy przegrali z Brazylią 0:3. Wcześniej, w grupie, wyeliminowali Amerykanów, wygrywając z nimi 2:1. Teraz zwycięstwo nad zespołem Boba Bradleya otworzy im - jako trzeciej w historii drużynie z Afryki - ćwierćfinał MŚ. Dotychczas udało się to tylko Kamerunowi w 1990 r. i Senegalowi osiem lat temu.

Ghanę ma ponieść do zwycięstwa narodowa duma, wsparcie milionów mieszkańców Afryki oraz fantastyczne przygotowanie fizyczne i talent, którym obdarzeni są gwiazdy drużyny Serba Milovana Rajevaca. Amerykanie to przede wszystkim mentalność zwycięzców oraz doświadczenie, zgranie i zrozumienie.

- Czasem chcemy aż za bardzo - mówi 20-letni napastnik Jozy Altidore, najmłodszy z Amerykanów. - Gramy sercem, interes osobisty nic nie znaczy. Ludzie mówią o taktyce albo technice, a u nas liczy się "team spirit" i dobro drużyny. Jesteśmy grupą facetów, w której jeden dałby się za drugiego pokroić - dodaje kapitan Carlos Bocanegra, którego pojedynki z Gyanem mogą być ozdobą spotkania. Na co dzień obaj grają we francuskim Rennes.

W ćwierćfinale na zwycięzcę czekać będzie Urugwaj bądź Korea Płd.

LICZBY

9

Tylu zawodników z obecnej reprezentacji Ghany grało w meczu z USA w 2006 r.

8

A tylu Amerykanów

Więcej o:
Copyright © Agora SA