MŚ 2010. Cacau: Tancerz samby musi uratować Niemcy

Urodzony w Brazylii Claudemir Jeronimo Barretto, zwany Cacau, przyjechał do Niemiec jako tancerz samby, a nie piłkarz. Teraz wpatrzone są w niego oczy całego narodu. Pod nieobecność zawieszonego za czerwoną kartkę Mirosława Klose będzie musiał zapewnić Niemcom gole i zwycięstwo w meczu ?o wszystko? z Ghaną.

Śledź wydarzenia mistrzostw świata na blogach specjalnych wysłanników Sport.pl Michała Pola i Rafała Steca.

Cacau to niemiecki Roger Guerreiro. Jak reprezentant Polski urodził się i wychował w Brazylii i obywatelstwo nowej ojczyzny dostał tylko dlatego, że dobrze grał w piłkę w lidze. Ale na tym podobieństwa się kończą. Na konferencji prasowej w bazie reprezentacji w Erazmii mówił o nas perfekcyjną niemczyzną. Deklaruje, że przez lata pobytu nad Renem przesiąkł mentalnością i stał się Niemcem. Angażuje się w wiele akcji społecznych. Wspiera m.in. fundację zapewniającą lepszy start dzieciom alkoholików, bo jak przyznał publicznie, sam wyszedł z takiej rodziny. Toteż jak dotąd nikt nie wywiesił transparentu na żadnym meczu Bundesligi "Cacau, nigdy nie będziesz Niemcem" jak w przypadku Rogera.

Jezus kocha Cacau

Urodził się i wychował w niezwykle biednej rodzinie. Przydomkiem Cacau, które zamiast nazwiska nosi na koszulce, ochrzciła go matka, gdy zapytany w pierwsze urodziny jak ma na imię, odparł Cacaudemir zamiast Claudemir. Do Niemiec przyjechał w 1999 roku z grupą tancerzy samby na turnee. Nigdy wcześniej nie grał zawodowo w piłkę. Ale że tęsknił bardzo za futbolem, zaczepił się w amatorskiej drużynie Türk Gücü Monchium. Tak czarował grą i strzelał tyle goli, że szybko dostał angaż w amatorskich rezerwach klubu Bundesligi - 1.FC Nurnberg. I równie szybko stanął przed szansą debiutu w pierwszym zespole. Nie mógł go lepiej wykorzystać. Już w drugim spotkaniu z ówczesnym liderem, Bayerem Leverkusen z Michaelem Ballackiem, Ze Roberto i Luci w składzie strzelił dwa gole. Tygodnik "Kicker" wybrał go najlepszym zawodnikiem meczu, a prasę obiegły zdjęcia radości po golach w t-shircie z napisem "Jezus mnie kocha!", przy każdej okazji manifestuje bowiem swój religijność.

Dalej jego kariera potoczyła się błyskawicznie. Po dwóch latach gry w Norymberdze przeszedł do VfB Stutgart gdzie gra do dzisiaj. Zdobył z klubem mistrzostwo Niemiec w 2007, a w lutym tego roku cztery bramki w meczu z FC Koeln. W maju 2009 otrzymał niemieckie obywatelstwo i już 10 dni później trener Joachim Loew pozwolił mu zadebiutować w barwach nowej ojczyzny w meczu przeciwko Chinom. Na mistrzostwach świata miał prawdziwe wejście smoka. 110 sekund po wejściu na boisko w meczu z Australią ustalił wynik meczu na 4:0, co jest drugim najszybciej strzelonym gole przez zawodnika z ławki w historii mundialu. - To było jak olśnienie. Całe moje życie przeleciało mi przed oczami. Wszystkie wybory jakie podjąłem, które doprowadziły mnie do tego pierwszego gola dla Niemiec na mistrzostwach świata - powiedział po meczu.

Z zaciśniętymi zębami

Jakie to obrazki ujrzał Cacau w tej jednej sekundzie? Dzieciństwo, kiedy wraz z braćmi cierpiał głód i nędzę, bo na rodzinę zarabiała tylko matka- sprzątaczka. Ojciec tylko pił. W tamtych trudnych chwilach jedyną odskocznią był dla nas futbol, który staraliśmy się oglądać to tu, to tam, bo nie mieliśmy telewizora. Gdyby mi ktoś wtedy powiedział, że sam zagram na mundialu

Stanęły mi przed oczami trudne początki w Niemczech, w piątej lidze. I później różne wzloty i upadki w Norymberdze i Stuttgarcie, bo przecież nie zawsze było różowo. Ta bramka była dla mnie ukoronowaniem całej życiowej drogi - opowiadał.

Dodaje, że nigdy nie zaszedłby tak daleko, gdyby nie wiara w Boga. - Jest napisane w Bibli: "Kto kocha Boga, temu wszystko wychodzi na dobre". Rozumiem to tak, że trzeba z zaciśniętymi zębami przyjmować nawet najcięższe doświadczenia i wychodzić z nich silniejszym. Nie wolno rezygnować, poddawać się. Ze wszystkiego, zwłaszcza błędów, wyciągać naukę. I nauczyć się by wdzięcznym - opowiada.

Oburzyła go decyzja FIFA zabraniająca manifestowania religijności np. poprzez hasła na koszulkach, odsłaniane po zdobyciu gola. - Mogą nam kazać wyrzucić Jezusa z naszych koszulek, ale nigdy nie dotrą naszych serc. Tam pozostanie on nie tknięty. Nie rozumiem czemu broni się piłkarzom oglądanym przez miliony, okazania w ten drobny sposób oddania Bogu? Gwiazdy futbolu powinny świecić przykładem. Tymczasem chętniej nagłaśnia się skandale obyczajowe niż normalność - komentował.

Adoptowany przez Niemcy

Wdzięczność czuje także wobec Niemiec, przez które - jak sam mówi - czuje się adoptowany. - Najbardziej wdzięczny jestem za to, że Niemcy dały mi szansę jako cudzoziemcowi. Przyjechałem do tego kraju, jak wielu, o lepsze życie. Oczywiście, że nic nie przyszło łatwo, wiele musiałem sobie wywalczyć. Ale znalazłem tu ludzi i struktury, które pozwoliły mi skorzystać z szansy: nauczyłem się języka, zacząłem się identyfikować z krajem , zintegrowałem z nim się. Stałem się Niemcem - przekonuje. A zapytany jak ocenia występy reprezentacji Brazylii na mundialu, odparł, że parzył na jej mecze bez żadnych emocji, wyłącznie jak widz, ciekawy jak gra kandydat do mistrzostwa świata.

Dotąd we wszystkich meczach wchodził jako jocker trenera Loewa. W meczu z Ghaną, który Niemcy muszą wygrać, żeby awansować do drugiej rundy, będzie musiał zastąpić Mirosława Klose, który dostał czerwoną kartkę w spotkaniu z Serbią. - Jesteśmy zupełnie innym typem zawodnika, nawet nie można nas porównać. Ja nie gram tak dobrze w powietrzu jak on, ale jestem szybki, mam dobrą technikę, ciężko mi odebrać piłkę. I zapewniam, że wszystkie moje najlepsze cechy postaram się wykorzystać by drużyna odniosła sukces - mówi na konferencji prasowej w Erasmii.

Brazylijczyk Cacau zastąpi Mirosława Klose. To on musi zbawić Niemcy

MŚ 2010. Podolski: Jeśli będę się dobrze czuł, to podejdę do kolejnego karnego

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.