M¦ 2010. Słowacja - Paragwaj 0:2. Pewna wygrana Paragwaju, awans blisko

Paragwaj wygrał swój pierwszy mecz na mundialu i z czterema punktami jest bardzo bliski awansu do fazy pucharowej. Piłkarze Słowacji byli tylko tłem dla ¶wietnie dysponowanych zawodników z Ameryki Południowej. Były bramkarz Legii Jan Mucha nie zawinił przy golach.

Obie drużyny w swoich pierwszych meczach zremisowały 1:1. Z podziału punktów na otwarcie turnieju mogli być jednak zadowoleni tylko gracze z Ameryki Południowej, którzy z dobrej strony pokazali się w meczu z mistrzami świata - Włochami. Słowacy, po nieszczęśliwym remisie z teoretycznie najsłabszą w grupie Nową Zelandią, w niedzielnym meczu w Bloemfontein po raz kolejny nie mogli się już potknąć. Przed meczem zapowiadali, że na murawę wyjdą podwójnie zmobilizowani i zagrają mniej nerwowo niż z drużyną "All Whites".

Ale już od pierwszego gwizdka zostali przez Paragwajczyków zdominowani. Zawodnicy Gerardo Martino prowadzenie mogli objąć już w 4. minucie. Bliski zaskoczenia Jana Muchy był Roque Santa Cruz. Piłka odbiła się od słowackiego obrońcy i nowy bramkarz Evertonu z trudem wybił piłkę na rzut rożny.

Mucha mógł mieć do swoich kolegów z obrony sporo pretensji. Po kolejnych błędach Paragwaj był coraz bliżej zdobycia bramki. Słowacy nie mogli znaleźć sposobu na szybszych i lepiej wyszkolonych technicznie rywali. Co więcej, pozostawiali im przed własnym polem karnym wiele wolnego miejsca.

W 27. min słowacka defensywa rozmontowana została przez dwóch zawodników. Lucas Barrios znalazł dziurę pomiędzy nogami Kornela Salaty i świetnym podaniem wypuścił w pole karne Verę. Ten pomimo nacisków ze strony obrońcy zdołał oddać techniczny strzał zewnętrzną częścią stopy i umieścił piłkę w siatce.

Do przerwy wynik się już nie zmienił. To głównie zasługa, znanego z polskich boisk Muchy, który w 39. minucie wygrał pojedynek z Santa Cruzem. Dowodem niemocy ofensywnej Słowaków było to, że w pierwszej części oddali tylko jeden, i to na dodatek niecelny, strzał na bramkę Villara.

W drugiej odsłonie Paragwaj uspokoił grę. Nie atakował już tak dużą ilością zawodników i zdecydowanie nastawił się na ataki z kontry. Słowacy znaleźli się więc w takiej samej sytuacji do jakiej sami zmusili Nowozelandczyków w swoim pierwszym meczu.

Jednym z nielicznych słowackich zawodników, który przejawiał chęci i wiarę w odmienienie losów spotkania był Vladimir Weiss. Syn selekcjonera nie miał jednak wsparcia w swoich kolegach. Kolejne słabe spotkanie na turnieju rozgrywał gwiazdor Napoli - Marek Hamsik, a kolejne nieporadne zagrania lidera Słowacji przekładały się na resztę zespołu.

Paragwaj atakował sporadycznie, ale w 72. minucie zdołał sobie stworzyć sytuację wymarzoną. Będący tego dnia motorem napędowym Paragwajczyków Santa Cruz, po krótkiej wymianie podań na skrzydle precyzyjnie dośrodkował na głowę Very. Snajper uderzył bardzo mocno i tylko centymetry dzieliły go od zdobycia swojej drugiej bramki w tym spotkaniu.

Wynik ustalił pięć minut przed końcem Cristian Riveros, który po zamieszaniu w polu karnym Słowaków pokonał bramkarza mocnym strzałem z 15 metrów.

W swoich ostatnich meczach w grupie Paragwaj zagra z Nową Zelandią, a Słowacy zmierzą się z Włochami.

Gorąca atmosfera we francuskiej kadrze. Anelka odesłany do domu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA