MŚ 2010. Holandia - Japonia 1:0. Drugi przeciętny mecz Holendrów dał im znowu trzy punkty

Jedna bramka Wesley'a Sneijdera wystarczyła, aby Holendrzy odnieśli swoje drugie zwycięstwo na turnieju w RPA. Zespół "Oranje" znów nie pokazał jednak wielkiej piłki, a w pierwszej połowie wręcz irytował swoich kibiców nieporadnością.

Japończycy zdawali sobie sprawę z ofensywnej siły Holendrów i czekali na rywala na własnej połowie. Krótkie podania od nogi do nogi zawodników "Oranje" nie robiły na nich wrażenia. Bronili się umiejętnie, ale sami też mieli ogromne problemy z wyprowadzaniem ataków. Mimo to, to właśnie oni stworzyli sobie pierwszą dogodną sytuacje do zdobycia bramki. W 10. minucie Nakamoto miał dużo miejsca tuż za polem karnym, uderzył mocno po ziemi, ale piłka przeleciała obok słupka.

W kolejnych minutach oglądaliśmy jeszcze nudniejsze spotkanie niż te, które Holendrzy zafundowali kibicom w pierwszej połowie potyczki z Danią. Piłkarze van Marwijka niby dominowali, ale z ich przewagi w posiadaniu piłki nic nie wynikało.

Pierwszy celny strzał na bramkę miał miejsce w 38. minucie. Długo konstruowana akcja Japończyków zakończyła się uderzeniem z woleja Matsui. Stekelenburg nie miał żadnych problemów ze złapaniem piłki.

Tylko raz musiał interweniować również bramkarz Japonii. Próba van der Vaarta z 30 metrów, tuż przed końcem pierwszej połowy, była bardziej strzałem rozpaczy niż poważną okazją do zdobycia bramki.

Druga część rozpoczęła się od żywiołowych ataków piłkarzy van Marwijka.

Już w pierwszych pięciu minutach dwie okazje zmarnował van Persie. Najpierw jego uderzenie głową wybronił Kawashima, a chwilę później snajper Arsenalu skiksował i po dokładnym podaniu z głębi pola nie trafił w bramkę.

W polu karnym "Samurajów" było jednak coraz bardziej gorąco. Holendrzy wyraźnie podkręcili tempo, a na dodatek ich akcje były dokładniejsze.

Defensywa Azjatów pękła w 53. minucie. Piłka trafiła przed pole karne, gdzie niepilnowany Wesley Sneijder kropnął z całej siły, a próbujący interweniować Kawashima sam wbił sobie futbolówkę do bramki.

Po stracie gola Japończycy przycisnęli. Mając problemy z przedostaniem się pod pole karne próbowali uderzać z dystansu, ale przy strzałach Okubo i Abe, Stekelenburg nawet się nie spocił.

W 72. minucie na boisku pojawił się bohater spotkania z Danią Eljero Elia. Chwilę później trener Okada postawił wszystko na jedną kartę. Po wejściu na boisko Tamady i Okazakiego w składzie "Samurajów" było trzech snajperów. Roszady nie przełożyły się jednak na ich grę.

Na pięć minut przed końcowym gwizdkiem z dobrej strony pokazał się Elia. Jego prostopadłe podanie otworzyło drogę do bramki innemu zmienników Ibrahimowi Affelay'owi, ale ten przegrał pojedynek sam na sam z japońskim bramkarzem.

Doskonałej okazji na wyrównanie w ostatniej minucie spotkania nie wykorzytsał Okazaki, który mając przed sobą tylko Stekelenburga fatalnie przestrzelił.

W swoim ostatnim meczu grupowym rywalem Holandii będzie Kamerun. Japończycy zmierzą się z Danią.

Holenderki w srojach "Bavarii" wyrzucone z meczu

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.