MŚ 2010. Groszek zaszkodził Francji

Meksyk jest bliski awansu do fazy pucharowej, a bohaterami jego kibiców są Javier Hernandez i Cuauhtemoc Blanco. Obaj byli rezerwowymi, obaj strzelili Francji po golu. Pierwszy rok temu chciał kończyć karierę, drugi grał w słabeuszu drugiej ligi

Jeśli we wtorek Meksyk zremisuje z Urugwajem, obie drużyny zapewnią sobie awans do jednej ósmej finału.

W Polokwane meksykańscy kibice z awansu cieszyli się już w czwartek. Liczebnie zdominowali Francuzów na maleńkim lotnisku stolicy prowincji Limpopo, przeważali w hotelach i na stadionie. Dzięki nim meksykański hymn wydawał się grzmotem, który rozsadzi stadion. "Marsylianka" została przez nielicznych Francuzów wyszeptana. Po meczu 18 autobusów odwoziło meksykańskich kibiców do Johannesburga.

Dudniło z nich hasło "Chicharito", czyli mały groszek. Meksykańscy kibice - przez zielone oczy - nazywają tak strzelca pierwszego gola Javiera Hernandeza. Przed mundialem 22-letniego napastnika uwielbiali fani Chivas de Guadalajara, od czwartku kocha cały kraj.

Ale jeszcze niedawno wydawało się, że wielkie turnieje są dla Hernandeza niedostępne. Od małego walczył z rodzinną legendą, jego dziadek grał w Chivas, ojciec ten klub trenował. Choć nikt juniorowi nie odmawiał talentu, sadzano go na ławce lub wypożyczano do drugiej ligi. Załamany piłkarz chciał rzucić futbol, zastanawiał się nad powrotem do szkoły. - Nie wierzył w siebie, twierdził, że nigdy nie zagra w pierwszej lidze - mówi ojciec piłkarza. Hernandez wytrwał i został gwiazdą Chivas. W ostatnim sezonie w 29 meczach strzelił 21 goli, pół roku temu zadebiutował w reprezentacji.

- Niewiele ponad rok temu nikt się nim nie interesował. Teraz chcą go sponsorzy, media i kibice. Jego grafik jest pełen - mówi agent piłkarza. Będzie coraz ciekawiej, bo w lipcu piłkarz przeniesie się do Manchesteru United. Wicemistrzowie Anglii zapłacili za niego 8 mln funtów.

Strzelec drugiego gola wydaje się bohaterem jeszcze bardziej niespodziewanym. Cuauhtemoc Blanco wydawał się już z poważnego futbolu rezygnować, na emeryturę wybrał drugoligowca z Veracruz. Gdy wyjeżdżał na mundial, nie był nawet pewien przedłużenia kontraktu. W czwartek 37-letni napastnik został pierwszym Meksykaninem, który trafiał na trzech MŚ, a prezes klubu ogłosił, że zaoferuje mu nową umowę. - Bardzo się cieszę z goli i postawy drużyny, ale spokojnie, jeszcze nic nie wygraliśmy - mówi trener Meksyku Javier Aguirre.

Spokój się przyda, bo kibiców już ogarnęło szaleństwo. Media piszą o historycznym zwycięstwie, stylu gry nie może się nachwalić były selekcjoner Ricardo La Volpe: - Pokazali, że mogą grać ładny futbol i wygrywać na najwyższym poziomie.

Jednym zmartwieniami Aguirre jest żółta kartka Efraina Juareza i kontuzja Carlosa Veli, który naciągnął mięsień w udzie. Obaj z Urugwajem nie zagrają. Meksykanie twierdzą, że o grze na remis nie ma mowy. Chyba można im wierzyć, bo przy podziale punktów zajmą drugie miejsce i prawdopodobnie w pierwszym meczu fazy pucharowej zagrają z Argentyną, która przewodzi grupie B.

Więcej o:
Copyright © Agora SA