Tuż przed pierwszym meczem reprezentacji Niemiec na afrykańskim mundialu, media rozdmuchały temat milczących podczas hymnu piłkarzy .
Obecna kadra Joachima Loewa w znacznym stopniu opiera się na zawodnikach, którzy nie urodzili się w Niemczech. Dla naszych zachodnich sąsiadów grają m.in. mający polskie korzenie Klose i Podolski, ale też wywodzący się z Turcji, Ghany, Nigerii i Tunezji piłkarze.
- Żaden z nas nie zajmuje się tym, skąd pochodzi kolega. Dla nas taki temat nie istnieje. Ważne, że atmosfera była dobra, a po rozgromieniu Australii jest super - mówi Lukas Podolski.
- Nikt nas nie zmusza do śpiewania hymnu. Ja już dawno podjąłem decyzję, że nie będę śpiewał i nie sądzę, żeby coś się tu zmieniło. My tu jesteśmy od grania, a nie od śpiewania - dodaje pochodzący z Polski piłkarz.
Niemcy bardzo udanie rozpoczęli mistrzostwa świata. W swoim pierwszym meczu rozbili Australię 4:0 , a jedną z bramek zdobył właśnie napastnik FC Koeln.
Po wysokim zwycięstwie zespołu Loewa, wielu ekspertów widzi w Niemcach głównego faworyta do triumfu na mundialu. Na drodze Podolskiego i jego kolegów może jednak stanąć inna wielka drużyna - Argentyna.
- Pamiętam, co się mówiło w trakcie ostatnich mistrzostw Europy, przed meczem Portugalia - Niemcy. Że Cristiano Ronaldo jest poza naszym zasięgiem. A po meczu? Wszyscy pisali, że wypadłem o wiele lepiej od niego. Może teraz będzie podobnie? Messi jest najlepszym piłkarzem na świecie, ale ja się nie boję pojedynku z nikim. Nawet z nim - mówi Podolski.