MŚ 2010. Przed meczem Hiszpania - Szwajcaria. Nadzieja jest ich drogą, zwycięstwo - celem

Hiszpanie zaczynają w środę o godz. 16 mundial, na którym wreszcie mają zdobyć mistrzostwo świata. Tylko czy zmęczone harówką w klubach gwiazdy podołają?

Od wielu lat Hiszpanie uchodzą za faworytów wielkich turniejów. Fundamentem wiary kibiców są wspaniali piłkarze występujący w najlepszych europejskich klubach i silna liga masowo produkująca gwiazdy.

Nigdy jednak o mistrzostwie świata nie mówiło się w Hiszpanii tak głośno jak teraz. - Czy jest ktoś uważający, że jeśli nie zdarzy się coś nieprzewidzianego, musimy wrócić z RPA z Pucharem Świata? To nie optymizm, to realizm - pisał kilka miesięcy temu hiszpański publicysta.

Hiszpanie przyjechali do RPA dwa lata po mistrzostwie Europy. W Austrii i Szwajcarii zakończyli znienawidzoną przez fanów fabułę porażek ponoszonych po wspaniałej grze.

Teraz czas na mundial. Bilans Hiszpanów na najważniejszym piłkarskim turnieju jest zawstydzający. Pięć razy awansowali do ćwierćfinału, do półfinału dotarli raz, 60 lat temu.

Hiszpańscy piłkarze i trener Vicente del Bosque starają się jednak na każdym kroku zrywać wielki transparent z napisem "faworyci", który przypina im cały świat. Na reprezentacyjnym autobusie wymalowali zachowawcze hasło: "Nadzieja jest moją drogą, zwycięstwo celem". - Każdy, kto myśli, że po półgodzinie każdego meczu będziemy prowadzić 2:0, jest w błędzie - mówi del Bosque.

- Widzimy wiele powodów, dla których możemy wygrać mundial. Najważniejszy? Tak dobrych piłkarzy Hiszpania nigdy nie miała, a do RPA wysłała pewną siebie drużynę, która po wygraniu Euro 2008 nie ma kompleksów - tłumaczy Santi Segurola z "Marki".

Siła Hiszpanów poraża, prawdopodobnie, gdyby w fazie grupowej Vicente del Bosque wystawił drugą drużynę, i tak cieszyłby się z awansu. Victor Valdes, od dwóch lat najlepszy bramkarz ligi hiszpańskiej, ledwie dostał się do kadry i został skazany na rolę drugiego rezerwowego. Zawiedzeni mogą też być fani zachwycających w lidze hiszpańskiej Juana Maty i Javiego Martineza. Obaj też trafią na ławke rezerwowych. - Czy istnieje jakaś drużyna, która poradzi sobie ze stratą Fernando Torresa? Tylko Hiszpania, bo ma Davida Villę - tłumaczy Gary Lineker, były napastnik reprezentacji Anglii i Barcelony.

Torres równie często co pole karne rywali odwiedza bowiem gabinety lekarskie. W ostatnim sezonie zagrał tylko w 22 meczach Liverpoolu. Na mundial przyjechał po operacji kolana.

Cierpią też piłkarze Barcelony płacący za sukcesy klubu nadludzką częstotliwością występów. Od sierpnia Katalończycy rozegrali 60 spotkań. Choć trener Pep Guardiola starał się oszczędzać gwiazdy, po każdej ligowej kolejce klubowi lekarze organizowali naradę nad stawami i ścięgnami Xaviego i Andresa Iniesty, by doprowadzić je do stanu używalności na następny mecz. Wytchnienia nie dawała im też reprezentacja. Od trzech lat wzywająca ich latem, gdy większość piłkarzy odpoczywa.

Wszystkim udało się wykurować na mundial, ale czy w decydujących meczach nie zabraknie im sił? - Wszyscy najlepsi grają dużo. Jeśli przegramy, to nie dlatego, że mamy w nogach 50 czy 60 meczów - mówi Gerard Pique.

Hiszpanów można pokonać. W półfinale ubiegłorocznego Pucharu Konfederacji dokonali tego Amerykanie. Porażkę 0:2 często przypomina Xabi Alonso, by nie zapomnieć, że jeden zły dzień może zakończyć marzenia o złocie.

W ostatnich 46 meczach "zły dzień" zdarzył się Hiszpanom tylko raz. Ale droga do mistrzostwa świata wiedzie przez trudniejszych rywali od Amerykanów, a przedwczesny powrót do domu można sobie zafundować nawet remisem i przegranymi rzutami karnymi.

Chociaż może rację ma Zinedine Zidane, który powiedział kiedyś, że jeśli Hiszpanie zaczną w końcu wygrywać, już nigdy nie przestaną. Jego rodak i trener reprezentacji Raymond Domenech cieszył się po losowaniu, że jego drużyna może spotkać się z mistrzami Europy dopiero w finale. - Zacznę się nimi martwić, dopiero gdy do niego awansujemy - mówił 58-letni Francuz.

Zupełnie nie brał pod uwagę, że w decydującym meczu może Hiszpanów zabraknąć.

Hiszpanie nie ćwierkają

Sztab reprezentacji Hiszpanii zakazał piłkarzom korzystać na mundialu z Facebooka i Twittera.

- Trenerzy chcą, żebyśmy odcięli się od wszystkiego i koncentrowali tylko na meczach - powiedział Juan Mata. Wcześniej Twittera zabronili Anglicy i Holendrzy.

Trener pomarańczowych Bert van Marwijk nie miał wyjścia. Kilka dni temu napastnik Eljero Elia zamieścił na swoim Twitterze wideo nagrywane kamerą internetową. Widać na nim, jak w czasie gry na komputerze z Ryanem Babelem obraża Marokańczyków.

- Spotkamy się, jak tylko skończy się turniej. Mam nadzieję, że 11 lipca - pożegnał się z fanami na Facebooku Andres Iniesta. Tego dnia odbędzie się finał MŚ.

Więcej o:
Copyright © Agora SA