- Czy są na pokładzie jacyś Niemcy? - spytał w połowie lotu do Durbanu kibic drużyny Pima Verbeeka. Pytał przez ten sam głośnik, którym pilot informował o pogodzie i godzinie przylotu. - Specjalnie dla was: "Aussie, Aussie, Aussie, oi, oi, oi" - zaintonował głos. Pełen australijskich fanów samolot powtórzył kilka razy. Niemcy siedzieli cicho.
Trudno o bardziej nietypową kibicowską przyśpiewkę. Brak w niej elementu mobilizacji (jak w argentyńskim "Vamos, Vamos, Argentina" czyli "Naprzód, naprzód, Argentyno"), nie ma słowa o przywiązaniu (angielskie "England Till I Die", czyli "Z Anglią do śmierci"), ani deklaracji uczuć (holenderskie "Wij houden van Oranje", czyli "Kochamy Oranje").
- Gdy wznosimy ten okrzyk, chcemy, by ludzie wiedzieli, że jesteśmy Australijczykami. Chyba że niedaleko czają się Nowozelandczycy. Wtedy chcemy ich też zdenerwować - opowiadał siedzący obok mnie Bert.
Okrzyk prawdopodobnie wywodzi się z Kornwalii, gdzie żony walijskich górników oznajmiały podanie posiłku hasłem: "Oggie Oggie Oggie", a mężczyźni odpowiadali: "Oi, oi, oi".
- Pomyśleć, że ten, który wdarł się do kabiny pilota, to australijski Irlandczyk - śmiał się Bert.