Pod lupę wzięliśmy gracza gospodarzy. Skoro Benny McCarty wybrał zamiast kopania inne przyjemności i wyleciał z kadry, jedynym kandydatem był pomocnik Evertonu, dawny gracz Ajaksu, Steven Pienaar. On jest stamtąd, gdzie grano w piątek - z Johannesburga. Miejscowa prasa rozpisuje się o każdym jego kroku, także prywatnym. Mama Denise - kiedyś samotnie wychowująca czwórkę dzieci - dziś jest dumna i pozuje w "Sunday Timesie" na pięknym krześle w pięknym ogrodzie.
Chwali syna, że oprócz dwuletniej córeczki, z którą "zawsze spędza mnóstwo czasu, kiedy jest w RPA", dochował się niedawno z "holenderską narzeczoną" drugiego dziecka. Czas płynie szybko, bo rok temu lokalna gazeta "Sowetan" w specjalnym artykule opatrzonym zdjęciem uroczego bobasa świętowała pierwsze urodziny małej Skyli z "afrykańską narzeczoną". "Kiedy dzwoniliśmy do domu z życzeniami, taty akurat nie było" - informował "Sowetan". Proroczo.
Jakże to inne obrazki od tych z dzieciństwa z dzielnicy Westbury, o których Pienaar opowiadał nieraz dziennikarzom: "Mama zabraniała nam siadać przed telewizorem na kanapie, bo tam zabłąkana kula zawsze mogła nas trafić. Na dywanie było bezpieczniej, poza linią strzału".
W piątek w Johannesburgu strzały Pienaarowi nie groziły. Mógł najwyżej ogłuchnąć od ryku trąb, które dają pewność, że zdobycie Jerycha nie było ostatnim wielkim wydarzeniem w historii instrumentów dętych.
Pienaar grał dobrze, występując na trochę nietypowej dla siebie pozycji wysuniętego pomocnika. Odważnie do przodu i niemal wyłącznie na połowie atakowanej. Liczby (22 podania celne, 9 strat) nie oddają do końca jego aktywności, bo każde jego dojście do piłki powodowało zagrożenie w obronie Meksyku. Co więcej, kiedy tylko RPA zdobywało piłkę, Pienaar - gdziekolwiek by nie był - od razu robił kilka szybkich kroków w stronę piłki, a koledzy go szukali. Jego straty wynikały z próby kreatywnego rozegrania. Kłopotem Pienaara było raczej, jak to pięknie nazwał w TVP Włodzimierz Lubański, że "wielu zawodników było skrytych za kryciem".
Przy bramce jednak udziału nie miał - piłkę rozegrało czterech innych piłkarzy, a Pienaar nadbiegał z lewej strony. Jedynym jego strzałem była akcja z rzutu wolnego w pierwszej połowie, zresztą jedyny groźny stały fragment gry w wykonaniu gospodarzy.
Pienaar ma pseudonim "Schillo" - od swojego idola. Wybrał na niego Salvatore Schillaciego, krótkoterminowego bohatera mundialu we Włoszech w 1990 roku, kiedy zdobył sześć ze swoich siedmiu bramek w karierze reprezentacyjnej. Afrykanin na pewno nie miałby nic przeciwko, aby zagrać w RPA podobnie.
Wszak - jak efektownie i uniwersalnie podsumował po pierwszej połowie Dariusz Szpakowski - "bramki nie oglądaliśmy jeszcze żadnej, co nie znaczy, że jej nie zobaczymy"
Minuty: 83
Strzały: 1 (z 23 metrów z wolnego - nad bramką)
Podania celne do przodu: 12 (10 na połowie ataku)
Podania celne do tyłu: 10 (10)
Dośrodkowania: 4 próby, 2 zablokowane, 2 niecelne.
Podania długie: 0 prób.
Straty piłki: 9 (8)
Piłki przechwycone: 2 (1)
Piłki wybite : 0
Faule: 2
Faulowany: 3
Chłopak z Soweto i butelka brazylijskiego trenera. Po meczu RPA - Meksyk ?