MŚ 2010. Rady za miliony: "Nieświeże jedzenie może popsuć kibicowanie"

- Do pubu idźcie piechotą, zamiast jechać autobusem. Nie ulegajcie presji tych, którzy piją jednego drinka za drugim, wybierzcie wodę z cytryną. Zamawiając hamburgera, rezygnujcie z sera lub majonezu, a proście o dodatkową sałatę. A jeśli robicie grilla, pamiętajcie o myciu rąk po zetknięciu z surowym mięsem - radzi piłkarskim kibicom Brytyjska Agencja Standardów Żywności.

Instrukcja "Zdrowa Dieta" przygotowana specjalnie na czas mistrzostw świata , jest bardzo szczegółowa - podzielono ją w zależności od tego, czy kibic organizuje oglądanie meczów u siebie w domu, czy planuje wyjście do pubu. Na każdą okoliczność agencja podaje alternatywę dla tłustych potraw, proponuje własne przepisy, zachęca do gotowania zdrowych potraw z kuchni narodowych, które mają swoich przedstawicieli na mundialu.

"Jeśli jest upalnie, możecie zrobić grilla lub jeść poza domem, ale nie zależnie od tego jak dobrze spisuje się wasz zespołów na boisku, pamiętajcie, że nieświeże jedzenie może popsuć kibicowanie. Higiena jest bardzo ważna - w lecie jesteśmy narażeni na zakażony pokarm, a upał oznacza, że musimy dbać o to, aby nie zostawiać jedzenia na długo poza lodówką".

"Zamawiając jedzenie na wynos można wybrać zdrowszą opcję, ale i tak należy pamiętać, aby nie korzystać z barów zbyt często, bo takie potrawy mogą być bogate w kalorie, tłuszcz i sól" - informują przedstawiciele agencji. I wyliczają, że lepiej zamawiać hamburgery bez sera lub kebaby w picie zamiast w bułce.

Matthew Elliott, szef Stowarzyszenia Podatników, jest oburzony. - Większość z tych informacji to przemielone rady, które znamy od dawna. Ostatnia rzecz, o której pomyślą kibice oglądający mistrzostwa świata, będą kalorie spożywane w kolejnym kuflu piwa. Czerwona kartka dla tych, którzy wymyślili te brednie - mówi Elliott.

- Podatnicy nie chcą patronować organizacjom, które radzą co jeść, pić i jak spędzać czas podczas przerw w trakcie mundialowych spotkań - dodał. Powołana do życia w 2000 roku i niezależna od rządu agencja ma ogromny roczny budżet w wysokości 135 mln funtów.

W Brytyjskiej Agencji Standardów Żywności pracują dwa tysiące osób. Jej prezes i pomysłodawca, lord Jeffrey Rooker, zarabia 54 tys. funtów rocznie za dwa dni pracy w tygodniu. Dyrektor wykonawczy Tim Smith pobiera rocznie 190 tys. Z działalności w agencji zrezygnowali ostatnio naukowcy, którzy stwierdzili, że pieniądze powinny być przeznaczone na dofinansowanie szkół i szpitali.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.