Półfinał Pucharu Saporty: Anwil przegrał z Pamesą 53:58 i odpadł

Pamesa Valencja okazała się zbyt wymagającym przeciwnikiem dla Anwilu Włocławek. Wicemistrzowie Polski przegrali drugi mecz 53:58 i udział w Pucharze Saporty zakończyli na półfinale.

Półfinał Pucharu Saporty: Anwil przegrał z Pamesą 53:58 i odpadł

Pamesa Valencja okazała się zbyt wymagającym przeciwnikiem dla Anwilu Włocławek. Wicemistrzowie Polski przegrali drugi mecz 53:58 i udział w Pucharze Saporty zakończyli na półfinale.

Hala Mistrzów już na godzinę przed meczem nie milkła nawet na chwilę. Goście przedsmak tego co ich czeka mieli w momencie wyjścia na rozgrzewkę. Przy ogłuszających gwizdach i krzykach czterech tysięcy kibiców trudno było usłyszeć własne myśli.

Mecz rozpoczął się tak, jak wszyscy zgromadzeni sobie życzyli: po przechwycie Jeffa Nordgaarda dwa punkty zdobył Matt Santangelo. Ale potem do głosu doszli goście. Po akcjach Derricka Alstona Pamesa w 6 minucie wygrywała 5:2. Potężny Amerykanin był praktycznie nie do zatrzymania dla gospodarzy. Próbował go wyłączyć Ed O'Bannon, ale niższy o sześć centymetrów lider Anwilu był ogrywany raz za razem. Alston tylko do przerwy zdobył 15 pkt.

Hiszpanie znakomicie zagrali także w obronie. Choć nader często czynili to na pograniczu faulu, w sumie pozwolili gospodarzom w pierwszej kwarcie oddać zaledwie cztery celne rzuty z gry. Włocławianie nie wiadomo dlaczego usiłowali przede wszystkim zdobywać punkty z dystansu (3/12 do przerwy), skoro znacznie groźniejsi byli, gdy grali pod kosz.

Tak było na początku drugiej kwarty, gdy podopieczni Aleksandra Petrovicia w ciągu dwóch minut zmniejszyli straty z 11 do czterech punktów (19:23). Wtedy jednak za trzy trafił Jose Paraico. I tak było za każdym razem. Jeśli Anwil zbliżył się na trzy, cztery punkty, goście natychmiast wykonywali kilka udanych akcji, po których ich przewaga znowu rosła.

Hiszpanie całkowicie także zdominowali walkę na deskach. W całym meczu mieli 42 zbiórki przy 25 Anwilu.

- To był ich największy atut. Ich rzuty były albo celne albo dobijane - przyznał Petrović. - W ogóle uważam, że Pamesa to najlepiej zbierający zespół w Europie.

W trzeciej kwarcie Anwil wreszcie pokazał jak powinien grać zespół, który myśli o awansie do finału w europejskich rozgrywkach. Przynajmniej w obronie. Pamesa przez dziewięć minut nie zdobyła nawet punktu! Niestety dobra gra w defensywie włocławian nie szła w parze ze skutecznością w ataku. Anwil trafił tylko sześć z 18 rzutów z gry i dlatego zdołał jedynie zmniejszyć straty do jednego punktu.

W czwartej kwarcie zmęczonych gospodarzy dobili rezerwowi Pamesy. Dzięki punktom Caseya Szmidta, Francisco Elsona i Jordi Millera Hiszpanie w 35 minucie prowadzili 53:44. W tym czasie odpoczywający już Ignacio Rodilla tańczył obok ławki rezerwowych lambadę.

- W finale zagrają dwa najlepsze zespołu tegorocznych rozgrywek Pamesa i Siena - przyznał Petrović.

Trener Pamesy był bardzo oszczędny w słowach. - To był trudny mecz. Cieszę się, że mój zespół zagrał tak dobrze w obronie. Chciałbym podkreślić, że nie nastawialiśmy się na obronę wyniku, ale na zwycięstwo. I w dużej mierze dzięki temu awansowaliśmy do finału - powiedział Luis Casimiro.

ANWIL - PAMESA 53:58 (12:23, 18:16, 12:6, 11:13)

Anwil: Santangelo 14 (1), O'Bannon 12 (1), Nordgaard 6, Kul 6, Savaović 3 (1) oraz Griszczuk 5 (1), Prawica 2, Anzulović 2, Silobad 2, Andruska 1.

Pamesa: Alston 18, Paraico 10 (3), Luengo 6, Atkins 6, Rodilla 5 (1) oraz Szmidt 7 (1), Elson 4, Millera 2.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.