Mark Webber w zeszłym roku był czwarty, w tym roku prowadzi z 78 punktami w klasyfikacji generalnej. Po dwóch zwycięstwach w Hiszpanii i Monako, które pozwoliły Australijczykowi wyjść z cienia kolegi z Red Bulla, Sebastiana Vettela, Webber stał się łakomym kąskiem. Każdy team chciałby mieć w swoich szeregach aktualnie najlepszego kierowcę sezonu.
Obecny kontrakt z Red Bullem wygasa w 2010 roku, ale zespół, już zaznaczył, że jest zainteresowany przedłużeniem umowy. Sam Webber o spekulacjach na temat swojej przyszłości i rzekomym zastąpieniu Massy w przyszłym roku w Ferrari mówi krótko. - Nie miałem na razie czasu, żeby się nad tym zastanowić.
- Wygrałem do tej pory dwa wyścigi, a ludzie już pytają się mnie, gdzie będę jeździł w następnym sezonie - powiedział Mail on Sunday Australijczyk.
- Z ekipą Red Bulla jestem bardzo związany, wiele razem przeszliśmy, ale w tym biznesie wszystko dzieje się bardzo szybko. Kto wie, co czeka mnie za rok - podkreślił Webber. Na razie sprawą, która zaprząta głowę kierowcy jest kolejne GP, tym razem w Turcji. Wyścig odbędzie się w niedzielę. Według lidera klasyfikacji generalnej kierowców grunt to robić swoje. - Sytuacja odnośnie mojej przyszłości wyklaruje się w ciągu najbliższych sześciu tygodni - dodał.
Niezależnie od barw, jakie przybierze jego bolid w przyszłym sezonie, Webber ma ogromną chęć jazdy, ściganie się na torze sprawia mu radość. Australijczyk w Red Bullu jeździ od 2007 roku.
Na koniec wywiadu Webber odniósł się do obecnej sytuacji w Formule i zaskakująco słabej postawie Schumachera i Hamiltona. - Przed sezonem mówiło się wyłącznie o tych dwóch i Buttonie.
- To zadziwiające, bo jeszcze jakieś cztery tygodnie mówiło się wyłącznie o tej trójce, a teraz to ja jestem na świeczniku - powiedział. Na koniec wywiadu uspokoił wszystkich zapewniając, że jak do tej pory nie odbiła mu jeszcze palma.
Pierwszy trening przed GP Turcji już w piątek o godzinie 9:00. Relacja na żywo w Sport.pl - A my Buttona się nie boimy - Red Bull ?