Liga włoska. Derby dla Interu

Kryzys trwał chwilę, faworyci sprawowali w derbach Mediolanu pełną kontrolę nad sytuację. Pokonali Milan 2:0, zwiększyli przewagę nad nim do dziewięciu punktów. Przegrał też Juventus, co przesądza o losie trenera Ciro Ferrary.

Włosi przekonywali, że to największe derby w Europie - oczywiście jeśli brać pod uwagę ścisłe, pierwotne znaczenie słowa "derby", czyli hierarchizować wyłącznie mecze między drużynami z jednego miasta. Tylko stolica Lombardii spełnia bowiem wszystkie następujące warunki: ma dwa kluby w 1/8 finału Ligi Mistrzów; ma dwa kluby na szczycie ligi krajowej; ma dwa kluby wciąż utrzymujące się w rywalizacji o krajowy puchar (aktualnie w ćwierćfinale); ma dwa kluby w czołowej dziesiątce najbogatszych na planecie; na poprzednie derby ściągnęła aż 78 467 widzów; uzbierała kolekcję 25 trofeów międzynarodowych.

Wszystko prawda, ale derby Mediolanu mają ostatnio jedną wadę - taśmowo zdobywający mistrzostwo Włoch Inter nie znajduje w Milanie godnego konkurenta.

I tym razem od samego początku było przewidywalnie, "gospodarze" futbol szybki i stalowy przeciwstawili futbolowi wolnemu i aksamitnemu uprawianemu przez "gości". Gracze Milanu sprawiali wrażenie, że przygniotły ich hiobowe mieści z poranka, kiedy okazał się, że nie wykurował się przywódca ich defensywy Alessandro Nesta.

Sygnał do natarcia dał Wesley Sneijder, który wielokrotnie w tym sezonie ocalił Inter. Najpierw trafił w słupek, potem przedostał się w pole karne, by przegrać pojedynek oko w oko z bramkarzem Didą i w ogóle komenderował drużyną. Niestety, postanowił też pouczyć arbitra. Gdy ten ukarał żółtą kartkę jego kolegę Lucio, holenderski rozgrywający ironicznie decyzję oklaskiwał. A sędzia wyprosił go z boiska.

To mógł być przełom, choć Inter - po kardynalnym błędzie obrońcy Ignazio Abate i golu Diego Milito - już wówczas prowadził 1:0. W tym momencie kanonada obrońców tytułu ustała, natomiast Milan śmielej ruszył pod pole karne rywala. Z mizernym skutkiem. Wieczór zaczął przebiegać dlań wręcz jeszcze bardziej upokarzająco, bo mimo liczebnej przewagi nie zdołał w pierwszej połowie oddać celnego strzału.

Odżył po przerwie. Gdyby futbol premiował ostrzał dośrodkowaniami, Milan prędko by wyrównał. Oblężenie trwało kilka minut, styl rossonerich sugerował, że wszyscy pracują dla komfortu specjalizującego się w efektownych uderzeniach z woleja Marco Borriello.

Szło ku dobremu, gdy Inter zadał rozstrzygający cios. Pandev uderzył z wolnego, którego nie powinno być, Dida zmierzał do piłki ruchami hipopotama. 2:0. Gdyby tyle przegrywał Inter, odrobienie strat byłoby realne, bo jego piłkarze przejęli charakter Mourinho. Milan zgasł. W końcówce sędzia podarował mu jeszcze rzut karny (i wyrzucił z boiska Lucio), ale strzał Ronaldinho fenomenalnie obronił Julio Cesar.

Cały wieczór oddawał przebieg ostatnich pięciu sezonów, w których Inter uzbierał 391, a Milan 297 ligowych punktów. Dwa światy.

W sobotę w innym hicie weekendu kolejną klęskę ponieśli piłkarze Juventusu - przegrali z Romą 1:2. Do Turynu wrócił trener Claudio Ranieri, przepędzony stamtąd w poprzednim sezonie, po zdobyciu ledwie sześciu punktów w ośmiu meczach. Jego spadkobierca uciułał ostatnio identyczny dorobek. Zdaniem włoskiej prasy turyńscy bossowie rozpoczęli negocjacje z kandydatami na następcę Ciro Ferrary już dwa tygodnie temu, gdy Juventus został na własnym boisku rozbity przez Milan. Przegrał wtedy 0:3.

Od tamtej pory sytuacja jeszcze się pogorszyła, klub planujący przed sezonem rzucić wyzwanie Interowi zsunął się na szóste miejsce w Serie A, które nie daje nawet udziału w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. Dlatego wczoraj odbywały się kolejne narady na szczytach i decyzja mogła zapaść w każdej chwili. Faworytami do przejęcia zadań od Ferrary są Guus Hiddink (ale selekcjoner rosyjskiej kadry żądał co najmniej 3,5 mln euro za pół roku), Michael Laudrup (bez pracy po ubiegłorocznym zwolnieniu ze Spartaka Moskwa) i Dino Zoff (bez pracy od 2005 roku, ponoć wziąłby posadę niemal za darmo).

Juventus znów zagrał koszmarnie, znów - podobnie jak we wspomnianym hicie z Milanem - kibice czekali blisko pół godziny, zanim turyńskie sławy zdołały celnie uderzyć na bramkę. Feralny i rozstrzygający incydent wydarzył się na siedem minut przed końcem, przy stanie 1:1, gdy bramkarz Gianluigi Buffon stanął oko w oko z Johnem Arne Riise, musiał go faulować i dostał czerwoną kartkę. To właśnie Norweg został potem bohaterem wieczoru, strzelając zwycięskiego gola w 93. minucie walki.

Gospodarze polegli, choć wszystko przebiegało po ich myśli. Tuż po rozpoczęciu gry z kontuzją zszedł z murawy nowy napastnik rywali Luca Toni, po przerwie prowadzenie Juve dał najstarszy na boisku, 39-letni Alessandro del Piero, który jeszcze nigdy tak długo - do 23 stycznia - nie czekał na swoją pierwszą bramkę w sezonie.

Wyrównał z rzutu karnego Francesco Totti, czyli najbardziej wydajny napastnik w wielkim futbolu. W 19 meczach sezonu (w Serie A i Lidze Europejskiej) uzbierał 21 goli. A potem spuścił głowę Buffon, Roma umocniła się na trzecim miejscu, smakiem zemsty rozkoszował się Ranieri. - Pozdrawiałem każdego piłkarza Juve, na którego się natknąłem. Działacze? Nie, ich nie pozdrawiałem - opowiadał po meczu trener rzymian.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.