Piątkowy etap z Iquique do Antofagasty był najdłuższy w całym rajdzie, liczył ponad 600 kilometrów, a zawodnicy musieli jechać po ciężkim pustynnym terenie. Wielu miało kłopoty na trasie.
- Na piątym kilometrze wywrócił się jadący przede mną Słowak Ivan Jakes. Zatrzymałem się przy nim, pomogłem mu podnieść motocykl. Mówił, że jest wszystko w porządku i żebym jechał, więc to zrobiłem - relacjonuje Przygoński, który zajmuje aktualnie 11 pozycję w klasyfikacji generalnej.
- Na 500. kilometrze dogoniłem Lopeza, który zerwał łańcuch. Błagalnym wzrokiem prosił mnie o pomoc, więc zatrzymałem się, wyciągnąłem ze swojego motocykla części i zostawiłem mu, żeby mógł sobie to naprawić. Trochę mu pomogłem - dodaje nasz zawodnik.
Wzajemna pomoc na Dakarze jest niezbędna, bo to rajd długodystansowy i problemy zdarzają się często. W przeszłości, gdy impreza przebiegała przez Afrykę, a organizatorzy nie dysponowali jeszcze sprzętem nawigacyjnym, pomoc rywali niejednokrotnie ratowała wielu zawodnikom życie.
Obecnie w każdym pojeździe startującym w rajdzie zamontowany jest nadajnik GPS, gdy tylko pojawi się zakłócenie w łączności, biuro rajdu wysyła grupę ratunkowa.
Rajd Dakar 2010 (żeby obejrzeć galerię kliknij zdjęcie)
Wszystko o rajdzie - Dakar 2010 ?