Siatkówka. PZPS kazał klubom kupić urządzenia produkowane przez sędziego

PZPS zmusił 20 klubów siatkarskiej ekstraklasy do kupienia nowych urządzeń, którymi sygnalizuje się sędziemu wzięcie ?czasu?. Komplet kosztuje 3,8 tys. zł. Jedynym producentem jest międzynarodowy sędzia z Bydgoszczy.

- To skandal - uważa Krzysztof Wesołowski, dyrektor Centrum Sportu i Rekreacji w Łodzi, gdzie swoje mecze rozgrywają siatkarki Budowlanych Organika. - To tylko kawałek plastikowej rurki, lustereczko i przycisk. I za to trzeba płacić cztery tysiące?

Sygnalizatorem trenerzy proszą o zmiany bądź przerwy. Dotychczas potrzebne były trzy takie urządzenia - przy każdej z ławek dla rezerwowych i stoliku sędziowskim. W tym sezonie PZPS zażądał, by dodatkowo zamontować żarówkę na słupku. Osobno dokupić jej nie można, trzeba zapłacić za nowy komplet 3,8 tys. zł. Kluby - tylko w tym sezonie - wydały na to 76 tys. zł.

Producentem sygnalizatorów, który jako jedyny dostał atest Polskiego Związku Piłki Siatkowej, jest Dariusz Jasiński, międzynarodowy sędzia, dyrektor sportowy Memoriału Huberta Wagnera, odznaczony przez związek złotym medalem za zasługi w rozwoju siatkówki. Jego firma Darpol handluje głównie częściami zamiennymi do wagonów kolejowych, ale też produkuje tabliczki zmian zawodników oraz stojaki na piłki, które wykorzystywane są we wszystkich najważniejszych imprezach siatkarskich w Polsce, m.in. w Lidze Światowej, mistrzostwach Europy.

- Mam w magazynie trzy podobne komplety, teraz musieliśmy płacić za kolejny - dodaje szef hali klubu z męskiej ligi. - Lepiej się nie wychylać i nie robić z tego draki, ale sprawa jest niesmaczna, bo przecież bez żadnego przetargu PZPS i władze ligi dają zarobić sędziemu, który jest w strukturach związku.

Zdaniem Jasińskiego PZPS wybrał jego produkty, bo tylko one "gwarantują najwyższą jakość i niezawodność". Uważa też, że cena jest wysoka, bo każdy z sygnalizatorów ma nowoczesne sterowanie falami radiowymi.

- Wykonanie jednego sygnalizatora powinno zamknąć się między 400 a 450 zł - uważa Dariusz Cieślak, właściciel łódzkiej firmy Alarm Serwis. - Najdroższym elementem jest tzw. radiolinia, która kosztuje niecałe 100 zł. Pozostałe materiały to grosze.

Artur Popko, szef Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej oraz wiceprezes PZPS w jednej osobie, nie widzi niezręczności tej sytuacji. - Jestem wychowany na siatkówce - podkreśla z dumą. - Kiedy miałbym zlecić np. malowanie ścian, a do wyboru byłaby firma siatkarza lub innego wykonawcy, zdecydowałbym się na tego pierwszego. Sygnalizatory to autorski pomysł pana Jasińskiego, ale nikt nikomu na siłę nie nakazuje kupować u niego w firmie.

Co innego mówi szef CSiR w Łodzi. - Nie mogłem skorzystać z produktów innych wykonawców, bo w PZPS poinformowano mnie grzecznie, ze tylko bydgoska ma niezbędne atesty - tłumaczy i jeszcze raz zwraca uwagę na wygórowaną cenę sygnalizatorów.

Popko szybko zbija ten argument. - Jeśli utrzymanie drużyny na poziomie ekstraklasy kosztuje miliony, to cztery tysiące na sygnalizatory są kroplą w morzu.

A sędzia Jasiński zachwala: - Nie widzę nic złego w sprzedaży urządzeń klubom. Wprost przeciwnie, robię wszystko, by polska siatkówka nie tylko sportowo, ale i technicznie była na najwyższym poziomie. Dzięki mnie polskie kluby unikają drastycznych kar, bo za brak takiego systemu podczas meczu na europejskim poziomie CEV może nałożyć nawet 700 euro.

W Lidze Mistrzyń Bank BPS Muszynianka ? rozbiła Zariecze Odińcowo

Więcej o:
Copyright © Agora SA