Mistrzowie Polski przegrali dwa mecze z rzędu - na inaugurację Ligi Mistrzów z CAI Teruel i w lidze z warszawską Politechniką - co nie zdarzyło im się od czterech lat. Do świąt czeka ich maraton, bo po występie w klubowych mistrzostwach świata muszą rozegrać zaległe mecze i przyjdzie im grać dzień po dniu. W środę przed nimi pucharowy pojedynek z Radnickim Kragujevac, w czwartek zagrają w lidze z AZS Olsztyn.
Trener Skry Jacek Nawrocki podjął ostatnio decyzję bez precedensu - w środku sezonu wysłał na urlop podstawowych graczu. Tydzień przerwy mieli Piotr Gacek, Daniel Pliński, a ostatnio Marcin Możdżonek i Michał Bąkiewicz. Wszyscy zagrają w środę z Radnickim. - Od początku było ustalone, że kadrowicze odpoczną tylko na inaugurację Ligi Mistrzów - tłumaczy Nawrocki. - W Hiszpanii mogliśmy pozwolić sobie na eksperymenty, bo porażkę z pierwszej kolejki można jeszcze nadrobić. Teraz już na żadną wpadkę pozwolić sobie nie możemy.
Na wpadkę się nawet nie zanosi. Radnicki to najsłabszy zespół w grupie D. U większości bukmacherów kursy na zwycięstwo bełchatowian wynoszą 1,01, czyli mniejsze być już nie mogą. - Potrzeba nam przełamania - mówi Nawrocki. - Pewna wygrana bardzo by się przydała. Nasz problem tkwi w głowach. Zawodnicy bardzo chcą, a gdy się za bardzo chce, nic nie wychodzi.
Mistrzów Polski dopingować będzie ponad 10 tys. kibiców w nowoczesnej Atlas Arenie. Aktualny rekord frekwencji na spotkaniu Ligi Mistrzów wynosi 10,8 tys. i został ustanowiony na meczu Skry z Panathinaikosem Ateny. W środę może zostać pobity.
Skra przegrywa przez złe transfery i zbyt wąski skład! PGE Skra w Łodzi - padnie rekord - frekwencji? >