Ekstraklasa: Lech próbuje sięgnąć po tytuł z zaledwie jednym napastnikiem w składzie.

Poznaniacy wygrali ostatnio dwa spotkania - z Ruchem Chorzów i Zagłębiem Lubin. A ponieważ zbiegło się to z potknięciami Wisły Kraków, wydawało się, że może Lech przełamał wreszcie niemoc i zmniejszy dystans do lidera.

Sobotni remis we Wronkach z Piastem utrudnia plany. Poznaniacy mieli przed meczem takie braki w kadrze, że ułożenie zespołu było prawdziwą łamigłówką. Ze składu wypadło czterech obrońców - Grzegorz Wojtkowiak po wyleczeniu jednej kontuzji złapał drugą; Manuel Arboleda leczy się od dawna, a lekarze polscy i niemieccy zastanawiają się, czy go operować, czy nie; Seweryn Gancarczyk po ataku Macieja Sadloka z Ruchu ma pęknięte dwie kości. Wreszcie na koniec Marcin Kikut spadł ze schodów i ma pękniętą czaszkę. Nie wiadomo, kiedy wróci na boisko

- Gram w Lechu od lat, ale czegoś takiego nie pamiętam - mówi kapitan drużyny Bartosz Bosacki. Szansę gry w pierwszym zespole dostali w ten sposób młodzi piłkarze. Marcin Kamiński dopiero w styczniu będzie mógł kupować piwo i papierosy, gdyż wtedy według prawa będzie dorosły. Lewą obronę Lecha trzyma już teraz. Mateusz Możdżeń 18 lat już ma, a do składu trafił, bo zwolniło się miejsce w drugiej linii po przesunięciu piłkarzy na inne pozycje.

I ci młodzi zagrali z Piastem bardzo dobrze. Także dlatego, że mają za sobą wsparcie trybun, które wybaczają im na razie błędy i gorąco oklaskują każde udane zagranie. "Kolejorz" aspiruje więc do walki o mistrzostwo z zespołem złożonym z nastolatków. Znacznie bardziej niepokojące jest jednak to, że do tej walki aspiruje również z zaledwie jednym napastnikiem. Owszem, bardzo skutecznym i bodaj najlepszym w polskiej lidze - Robertem Lewandowskim.

Jak to możliwe, skoro przed sezonem Lech miał pięciu napastników? Znów urazy? Tym razem nie. Prawda, Krzysztof Chrapek jest kontuzjowany, ale on w barwach Lecha nie sprawdzał się jeszcze przed urazem. Tomasz Mikołajczak został sprowadzony z II ligi i ekstraklasa na razie go przerasta. Wystawianie go dziś w składzie Lecha to nieporozumienie. Jest jeszcze Bośniak Haris Handzić, o którym poprzedni trener Franciszek Smuda mówił, że nic nie umie. Dziś Lech czyni starania, by pozbyć się piłkarza sprowadzonego jako potencjalną gwiazdę.

Jest jeszcze jeden napastnik - Hernan Rengifo. On jednak karnie zesłany do Młodej Ekstraklasy, skłócony z Lechem, z którym nie chciał przedłużyć kontraktu, już zapewne nigdy w "Kolejorzu" nie zagra. Nawet w takim meczu jak z Piastem Gliwice, gdzie aż prosiło się o jego obecność.

Lech zakomunikował, że zimą zamierza sprowadzić trzech graczy, którzy od razu wkroczą do pierwszej jedenastki - to napastnik, środkowy pomocnik i środkowy obrońca. Na razie jednak "Kolejorz" jest - podobnie zresztą jak wiele polskich klubów - specjalistą od pozyskiwania piłkarzy bez kontraktu albo takich, którym kontrakty się kończą.

Lech remisuje z Piastem, nie wystarczy sam Sławomir Peszko ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.