Ekstraklasa: Sukces rujnuje kasę w Bełchatowie

Zwycięstwa piłkarzy PGE GKS przerosły możliwości klubu. Po szóstej wygranej z rzędu piłkarze dowiedzieli się, że nie dostaną premii. Podobnie jest w Legii, Lechu i Wiśle, ale tam powodem są złe wyniki, a nie dobre.

Zespół trenera Rafała Ulatowskiego o niespodziewanej decyzji szefów klubu dowiedział się przed meczem z Lechią Gdańsk, jak się później okazało także wygranym. Powiedziano zawodnikom, że całość dostaną na koniec sezonu, kiedy zrealizują cel, czyli awansują do europejskich pucharów. - Pieniądze są dla nas bardzo ważne, ale nie najważniejsze. Dlatego nie robimy tragedii, tylko dalej będziemy robić swoje i przybliżać się do celu - twierdzi pomocnik Tomasz Wróbel.

Jego koledzy zwracają jednak uwagę, że zamrożenie premii to kolejny dowód, że sytuacja klubu daleka jest od ideału. - Najpierw odwlekano rozmowy o przedłużaniu kontraktów, teraz te premie. Wygląda to dość dziwnie, jakby to była kara za ostatnie zwycięstwa - mówią zawodnicy, którzy proszą o nieujawnianie nazwisk.

Co na to szefowie klubu? - To nasze wewnętrzne sprawy i nie zamierzam ich szczegółowo przedstawiać na łamach prasy - ucina Henryk Tomaszewski, wiceprezes PGE GKS. Być może w Bełchatowie wzięli przykład z Legii, Lecha i Wisły. Tam też wstrzymano wypłacanie pieniędzy za zdobyte punkty. Różnica jest taka, że powodem były słabsze niż oczekiwano wyniki.

W Warszawie premie zostały zamrożone po porażce z Jagiellonią Białystok. Ustalono, że drużyna otrzyma milion euro za zdobycie mistrzostwa Polski. Nagród za miejsce na podium nie przewidziano. W Lechu skończyły się premie, kiedy drużyna odpadła z Pucharu Polski z pierwszoligową Stalą Stalowa Wola. Jeśli zespół zakończy sezon w pierwszej trójce, wszystko zostanie wyrównane. W Krakowie mówi się, że wiślacy nie zobaczyli jeszcze nagrody za mistrzostwo kraju z poprzedniego sezonu. Wszystko przez to, że w fatalnym stylu odpadli z eliminacji do Ligi Mistrzów z estońską Levadią Tallin.

Piłkarze PGE GKS za zwycięstwo otrzymywali do podziału od 60 tys. zł do 100 tys. zł. Wysokość zależała od miejsca w tabeli. - Prawda jest taka, że od dłuższego czasu w klubie się nie przelewa, a jego szefowie zastanawiają się dwa razy przed wydaniem każdej złotówki - zdradza "Gazecie" osoba związana z klubem. - Czasy, gdy pieniędzy było pod dostatkiem, już się chyba skończyły. Bezpowrotnie.

Związane ręce Wisły Kraków - czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.