Ludwiczuk XIV, czyli prezes słońce. "Koszykówka to ja"

Po prostu mianował pan siebie p.o. prezesa ligi, a dyktując słowa komunikatu, zadrwił sobie pan z nas wszystkich - do prezesa PZKosz. Romana Ludwiczuka pisze Łukasz Cegliński (Sport.pl, "Gazeta Wyborcza").

PLK, czyli liga prezesów upada ?

Tak jak Polonia Azbud rozłożyła na łopatki Turów, tak mnie rozłożył cytat ze strony internetowej PLK: "Prezes Polskiego Związku Koszykówki Roman Ludwiczuk został poproszony przez Radę Nadzorczą o sprawowanie funkcji pełniącego obowiązki prezesa PLK SA. Tę propozycję Ludwiczuk przyjął".

"Został poproszony"? "Propozycję przyjął"? Wolne żarty, panie prezesie - jako szef PZKosz, przewodniczący rad nadzorczych PLK i PLKK po prostu mianował pan siebie p.o. prezesa ligi, a dyktując słowa komunikatu, zadrwił sobie pan z nas wszystkich.

Komunikat opublikowano w piątek, po czwartkowym zebraniu rady nadzorczej PLK, na którym dyskutowano scenariusze przed walnym zebraniem akcjonariuszy spółki. 25 listopada Ludwiczuk - za zgodą swoich najważniejszych sprzymierzeńców, czyli prezesa Anwilu Włocławek Zbigniewa Polatowskiego i szefa Energi Czarnych Słupsk Andrzeja Twardowskiego - zaproponuje na nim zmiany, które pozwolą PZKosz przejąć upadającą spółkę PLK SA. Jeśli kluby się na to nie zgodzą, spółka upadnie.

Przeczuwam jednak, że się zgodzą, bo z Ludwiczukiem wolą nie zadzierać. Prezes już udowadniał, że nie ma oporów przed wprowadzaniem nieracjonalnych zasad gry. Czy cofnąłby się przed utarciem nosa oponentom?

Sytuacja, w której jedna osoba skupia całą władzę w swoim ręku, w obecnym impasie nawet nie byłaby zła, pod warunkiem że Ludwiczuk wiedziałby, co z koszykarskim bałaganem zrobić należy. Senator PO jest jednak zaślepiony własną władzą, pomysłu na uzdrowienie sytuacji nie ma i na razie prowadzi dyscyplinę do upadku. Jego kolejny logiczny krok, którym byłoby wybicie monet ze swoim wizerunkiem na tle piłki, koszykówce nie pomoże na pewno.

Ludwiczuk, niczym Ludwik XIV, po każdej kolejnej decyzji może sobie szeptać pod wąsem: "Koszykówka to ja", a środowisko bezsilnie zgrzyta zębami. Francuski Król Słońce w takich sytuacjach mawiał: "Każda nominacja przysparza mi 99 niezadowolonych i jednego niewdzięcznika", ale trwał, dzielił i rządził.

Do czasu, bo kiedy ingerencja w nie swoje sprawy przekroczyła dopuszczalne granice, to i on przegrał z koalicją tych, którzy jego ekspansji mieli dosyć.

Ble-ble prezesa polskiej koszykówki - czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.