Francuska prasa o meczu Lyon-Marsylia: Futbol, nic tylko futbol

"Królewski", "Olimpijski", "Szalony" pisze francuska prasa o niedzielnym wieczornym meczu Olympique Lyon - Olympique Marsylia. Padło w nim 10 goli, a zakończył się remisem.

Zobacz gole na Zczuba.tv  ?

- Nie wiem, czy możemy być po takim meczu zadowoleni, czy smutni. Prowadziliśmy, potem przegrywaliśmy 2:4. W 90. minucie było 5:4 dla nas i to wyrównanie Marsylii... - mówił strzelec piątej bramki dla Lyonu Brazylijczyk Michel Bastos. - To był spektakl, bez dwóch zdań. Myślę, że widzowie są zachwyceni, ale jeśli chodzi o trenerów.... - powiedział trener Marsylii Didier Deschamps. Chwilę po tym kiedy Lyon ze stanu 2:4 doprowadził w ciągu 10 minut do 5:4 były mistrz świata i Eurpy usiadł na ławce rezerwowych, ale wyglądał na człowieka, który chciał zapaść się pod ziemię. Klął pod nosem. Nie wierzył w to co się przed chwilą.

Mecz przejdzie do historii. Trzy pierwsze bramki padły w pierwszym kwadransie. Było 2:1. Dwie kolejne tuż przed przerwą. Marsylia prowadziła 3:2. Piłkarze wszystkie siły zebrali na ostatnie minuty. Dopiero wtedy się zabawili. Od 80. minuty do 93 strzelili pięć pozostałych goli.

W historii ligi francuskiej zdarzały się spotkania w których padało więcej goli, ale w zamierzchłych czasach, najwięcej 13 w meczach: Sochaux - Valenciennes 12:1 w 1935 roku, Marsylia - Saint-Etienne 3:10 w 1951 roku, RC Paris - FC Metz 11:2 1961 roku. 12 lat temu Lyon pokonał Marsylię 8:0, a w latach 70 w meczu między tymi drużynami padł remis 4:2. W XXI wieku takiego meczu nie było, tym bardziej między topowymi drużynami.

"5:5 między Lyonem i Marsylią. Bez dyskusji na temat sędziowania, bez żadnej czerwonej kartki. Futbol, nic tylko futbol. Mnóstwo zaangażowania 22 piłkarzy, kilka błędów to oczywiste, ale przede wszystkim talent piłkarzy (Lisandro, Pjanić, Niang, Abriel) i niezaspokojone pragnienie zwycięstwa" - podsumowuje mecz dziennik "L'Equipe".

Francuzi się cieszą i niepokoją. W bramce stali przecież dwaj reprezentanci Francji: Hugo Lloris i Steve Mandanda. Ten pierwszy straszliwie zawinił przy drugim golu dla marsylczyków, strzelonym przez Benoit Cheyrou z 25 metrów. Zawiedli też obrońcy. - Jeżeli na wyjeździe trzeba strzelić sześć goli, żeby wygrać, to sprawa staje się skomplikowana. Miałem wrażenie, że zwłaszcza na naszej połowie przeciwnicy jechali autostradą. I nie musieli za nią płacić - komentował Deschamps.

Z drugiej strony potwierdzają się coraz większe możliwości ofensywne najlepszych francuskich klubów, które doskonale jak na siebie spisują się w Lidze Mistrzów. Lyon i Bordeaux awansowały już do 1/8 finału Ligi Mistrzów, Marsylia w trudnej grupie z Realem Madryt i AC Milan wciąż ma na to szansę.

Wszystkie te kluby zbierają owoce udanych transferów i zatrzymania we swoich gwiazd. Latem Lyon kupił za 24 mln z FC Porto Lisandro Lopeza, który w niedzielę strzelił dwa gole. Był gwiazdą tego spotkania. Michel Bastos kosztował 18 mln. Miralem Pjanić kupiony rok temu 8 mln. W Marsylii piłkarzem numer 1 wciąż jest Mamadou Niang, ale wiele dobrego zrobił w tym meczu odnaleziony w malutkim Lorient Fabrice Abriel (strzelił gola w LM), ściągnięty z Realu Madryt za 1,5 mln euro Gabriel Heinze. W odwodzie Deschamps wciąż ma obecnie kontuzjowanego Argentyńczyka z FC Porto Lucho Gonzaleza na którego wydał aż 18 mln euro.

Konfrontacja Lyonu z Marsylią - kapitalny mecz Ligue 1 ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.