- W innych krajach idoli traktuje się zupełnie inaczej. A ja przecież jestem idolem w Niemczech - powiedział Matthaeus. - Zabrzmi to arogancko, ale jestem drugą osobistością piłkarską w Niemczech po Franzu Beckenbauerze - dodał.
48-letni Matthaeus już jako piłkarz uważany był za aroganta, ale broniły go wyniki. Jako kapitan poprowadził Niemcy na mundialu w 1990 roku do złotego medalu, był cenionym piłkarzem Bayernu Monachium i Interu Mediolan. Ale jako trener kariery nie zrobił. Nigdy nie prowadził klubu Bundesligi, pracował między innymi w Austrii, Serbii i Izraelu. Był też selekcjonerem reprezentacji Węgier.
Zdaniem Matthaeusa kluby Bundesligi nie chciały go nigdy zatrudnić, bo uważają, że jest zbyt mocno związany z Bayernem oraz jednym z niemieckich tabloidów. - To są te dwa czynniki. Ale ani nie jestem ani w Bayernie, ani w Bildzie. Jeśli będę pracował w Bundeslidze, będą mogli mnie oceniać. Teraz nie mają podstaw - powiedział Matthaeus w "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Ostatnia deska ratunku dla Herthy? Smolarek znów na celowniku ?