W drugim secie środowego meczu, przy stanie 12:12, atakujący Dawid Konarski zastąpił rozgrywającego Pawła Woickiego. Delecta zdobyła punkt. - Siedzący przy stoliku sędziowskim sekretarz wpuścił zawodnika Delecty na boisko. Wychwyciłem to, zacząłem protestować, bo przecież w ogóle nie był wpisany do składu - opowiada Marian Kajtkowski, komisarz meczu.
W 10-letniej historii zawodowej ligi to pierwszy taki przypadek. Chcąc wybrnąć z zamieszania, sędziowie kazali Konarskiemu nie tylko zejść z boiska, ale też usiąść na trybunach. Anulowali punkt zdobyty przez bydgoszczan i wznowili grę.
Teraz wszyscy głowią się, co z tym fantem zrobić, bo w protokole został ślad po obecności Konarskiego, mimo że nie był wpisany na listę zawodników. Politechnika domaga się walkowera. Działacze ligi, którzy razem z prezesami klubów wyjechali na mistrzostwa świata z udziałem Skry Bełchatów, "na telefon" próbują rozwiązać problem.
Regulamin rozgrywek jest jasny: "Zawody zostaną zweryfikowane jako walkower, jeżeli zespół rozegrał spotkanie, mając w swym składzie zawodnika nieuprawnionego do gry".
Na tej podstawie Politechnika szykuje protest do władz ligi. Po konsultacji z kancelarią adwokacką twierdzi, że sprawa jest wygrana. - Konarski nie został wpisany do protokołu i nie został zweryfikowany przez komisarza zawodów. Uczestniczył w rozgrzewce, prezentacji zespołu, przebywał w polu rozgrzewki i w końcu wszedł na boisko, choć był graczem nieuprawnionym do gry - mówi jeden z doradców warszawskiego klubu.
Punkty dla Politechniki wcale nie są jednak oczywiste.
Komisarz Kajtkowski: - Sędziowie przerwali akcję i uznali, że w ogóle jej nie było. Mówili, że nic się nie stało, że to tylko pomyłka Mariana Kardasa [drugiego trenera Delecty], który nie wpisał Konarskiego do składu. Moim zdaniem mądrzy ludzie z władz ligi, którzy ustanawiali te przepisy, będą mieć nie lada problem.
Kajtkowski zdradza, że zaraz po meczu dzwonili do niego z Kataru szef sędziów Andrzej Lemek oraz Cezary Matusiak, główny komisarz Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej. - Powiedzieli, że jeśli cofnięto akcję z udziałem Konarskiego, to wszystko jest OK. - opowiada.
W Politechnice są jednak zdeterminowani, by walczyć o swoje. W proteście do władz ligi podnoszą też sprawę sędziowania.
- Pogodzilibyśmy się z porażką, gdybyśmy polegli w sportowej walce. Ale nie popuścimy, bo przyczynili się do tego sędziowie, przede wszystkim pani Katarzyna Sokół - grzmi Radosław Panas, trener warszawskiej drużyny. Tuż po meczu mówił: - Cztery, pięć błędnych decyzji pani sędzi w końcówce czwartego seta, który graliśmy na przewagi, zniweczyło cały nasz trud. Śmiejąc się nam prosto w twarz, ograbiła nas z punktów.
- Nasz trener już po meczu chciał opisać w protokole to, co wyrabiała pani sędzia, ale mu nie pozwolono - opowiada Marcin Bańcerowski, jeden z działaczy Politechniki. - Kiedy odmówił podpisania protokołu, zagrożono mu surową karą. I podpisał.
Trenerzy Delecty nie odbierali wczoraj telefonu. Jeśli stracą punkty, stracą też pozycję lidera, z której cieszyli się po środowym meczu. Dla warszawskiej drużyny byłoby to pierwsze zwycięstwo w lidze, które pozwoliłoby jej uciec z ostatniego miejsca w tabeli.
Klubowy PŚ: Skra przechodzi do historii - czytaj tutaj ?