Piechniczek zapytany o tak szybkie i mało eleganckie rozstanie się z selekcjonerem odpowiedział: - Zgadza się, ale myślę, że większość osób zwolniłaby Beenhakkera w taki sam sposób, w jaki zrobił to prezes. Lato był w szatni, w której znajdowali się także piłkarze. A Leo schował się, mówiąc brzydko, w klopie. Lato szukał go wzrokiem, ale trenera nie zauważył, dlatego nie mógł mu tego wprost powiedzieć.
Wiceprezes dodał także, że Lato liczył na to, iż Holender sam zachowa się honorowo i złoży dymisję w momencie utraty szansy na awans: - Potem Grzegorz wyszedł z szatni i został zaatakowany przez dziennikarza telewizyjnego, który w zasadzie włożył mu kamerę w twarz, a Grzesiu, aby ten się od niego odczepił, powiedział, że Leo już "nie ma".
- A wówczas bystrzy dziennikarze dorobili do tego "story" ideologiczne i oznajmili, że my, jako TVP, pierwsi poznaliśmy decyzję prezesa. A ta decyzja, powiedzmy sobie to szczerze, była wymuszona, podjęta w stresie - dodał Piechniczek.
Nowy selekcjoner Smuda - fenomen, któremu się chce ?