W sobotę Radwańska przegrała w półfinale w Linzu (pula nagród 220 tys. dol.) z Czeszką Petrą Kvitovą 3:6, 2:6. Polka niemal słaniała się na nogach - była znacznie wolniejsza, popełniała dużo więcej błędów, katastrofalnie serwowała. Od końca września rozegrała aż 14 spotkań, miała prawo być zmęczona. Półfinał w Tokio, finał w Pekinie i półfinał w Linzu to najlepsza seria Agnieszki w karierze. Nigdy wcześniej nie spisała się tak dobrze w trzech imprezach z rzędu.
Radwańska gra bez wytchnienia, bo ma szansę zakwalifikować się do Masters, czyli zaczynającego się za tydzień prestiżowego turnieju w katarskiej Dausze. O gigantyczną pulę 4,5 mln dol. nagród zagra tam osiem najlepszych tenisistek 2009 r. Siedem miejsc jest już obsadzonych (dwie siostry Williams, Safina, Dementiewa, Kuzniecowa, Wozniacki, Azarenka). Ostatnie premiowane awansem miejsce w rankingu zajmuje Jelena Janković, dziewiąta na liście WTA Race jest Wiera Zwonariewa. Radwańska przed tygodniem była 10. ze stratą 225 pkt do Janković. Półfinał w Linzu dał Radwańskiej niewiele - nadal będzie 10., bo netto zarobi lewie 10 pkt. Tak działa bowiem ranking WTA - liczy się do niego tylko 16 najlepszych turniejów. Od 130 pkt za doliczony półfinał w Linzu trzeba jednocześnie odjąć 120 pkt za szesnasty turniej, który odpadnie i nie będzie już liczony do rankingu Polki.
Dobra wiadomość wynikająca ze skomplikowanej tenisowej matematyki jest taka, że ani 11. na liście WTA Włoszka Flavia Pennetta, ani 12. Francuzka Marion Bartoli nie prześcignęły i raczej już nie prześcigną Radwańskiej. Obie tracą do Polki dużo punktów, a Francuzka w Moskwie nie zagra. Radwańska jest niemal pewna, że będzie na koniec roku minimum dziesiąta na świecie.
Zła wiadomość jest jednak taka, że do Zwonariewej i Janković Radwańska traci wciąż odpowiednio 210 i 215 pkt. Oznacza to, że tylko wygranie turnieju w Moskwie może dać jej bezpośredni awans do Masters. Zwycięstwo w Kremlin Cup to 470 oczek, a porażka w finale daje 320. Znów jednak działa zasada, że trzeba odliczyć szesnasty turniej (a to znów byłoby 120 pkt), co sprawi, że finał jeszcze nic rozstawionej z trójką Polce nie da. Poza zwycięstwem ważne jest oczywiście także to, żeby Janković (nr 2) i Zwonariewa (nr 1) odpadły szybko, najlepiej przed ćwierćfinałami.
Radwańska gra więc w Moskwie va banque, ale realne szanse, że wywalczy awans do Dauhy w innej roli niż rezerwowa (czyli miejsce 9.-10. na koniec), są minimalne. W I rundzie Polka zmierzy się we wtorek z Marią Kirilenko (WTA 59) w rewanżu za wrześniową porażkę w US Open.
W Linzu bardzo dobrze w deblu zagrały Klaudia Jans i Alicja Rosolska. Polskie deblistki przegrały dopiero w finale z Niemką Anną-Leną Grönefeld i Słowenką Kateriną Srebotnik 1:6, 4:6. Jans i Rosolska zaliczają najlepszy sezon w karierze. W kwietniu wygrały swój pierwszy turniej WTA w hiszpańskiej Marbelli, wcześniej były też w finale w Brisbane. Polki podążają drogą wytyczoną przez Mariusza Fyrstenberga i Marcina Matkowskiego. W ogóle nie grają w singlu, specjalizują się w deblu, który okazuje się dla nich całkiem niezłym źródłem utrzymania - dziewczyny zarobiły już po ćwierć miliona dolarów.
Fyrstenberg i Matkowski ósmą parą Rankingu ATP Doubles Race - czytaj tutaj ?