- Selekcjoner stanął na głowie, by jego zespół różnił się od reprezentacji Leo Beenhakkera. Wspomagany przez ideologów polskiej myśli szkoleniowej dokonywał wyborów irracjonalnych. Pominął Michała Żewałkowa i Dariusza Dudkę, sklecił obronę składającą się z graczy ekstraklasy, bo, jak mówi Antoni Piechniczek, "największe sukcesy odnosiliśmy, gdy naszą drużynę prowadzili Polacy, a grali w niej wyłącznie piłkarze z naszej ligi" - pisze na blogu Szadkowski.
Błoński: Piłki prosto kopnąć nie potrafią... Dziennikarz uważa, że trener Majewski wsłuchał się bardzo dokładnie w żądania krytyków Leo. - Postawił na dwóch napastników i uwielbianą przez Wydział Szkolenia grę z kontry. Jego drużyna wyszła na mecz z założeniem, że Czesi rzucą się do ataku. Majewski polecił obrońcom natychmiast po odbiorze podawać do czekających przy linii środkowej szybkich napastników. Taktyka Majewskiego rozbiła się w drzazgi, bo rywale ani myśleli ustawić się w okolicach pola karnego Kowalewskiego i ostrzeliwać bramkę, a polskich napastników dobrze pilnowano - twierdzi Szadkowski.
- Polczak i Rzeźniczak pokazali w sobotę, dlaczego Beenhakker dawał im szansę tylko w sparingach, a w meczach o punkty trzymał daleko od pierwszej jedenastki. Dlaczego miesiąc temu na prawej obronie wystawił obijającego się o europejską piłkę Pawła Golańskiego, a na środku doświadczonego Bartosza Bosackiego. Dlaczego tyle razy mówił jak bardzo poziom ekstraklasy różni się od międzynarodowego, na który muszą się wspiąć jego piłkarze - pisze na blogu Szadkowski.
Całość na blogu Michała Szadkowskiego - czytaj tutaj ?