Katarzyna Skowrońska-Dolata: No cóż, jestem po czwartym zastrzyku, który dostałam we wtorek, a wczoraj odstawiłam kule i poszłam po raz pierwszy przywitać się z zespołem. Trzeba było się pokazać po trzech dniach nieobecności (śmiech). Póki co kuleję sobie spokojnie (uśmiech), a za trzy tygodnie będę mogła wrócić do pełnego treningu. Bardzo się z tego cieszę, bo to już najwyższa pora i tak naprawdę nie mogę się już doczekać.
- Moja dyspozycja jest wspaniała, bo już chyba z 50 siłowni zaliczyłam, cały czas tylko to robię (śmiech). Czuję się dobrze i pracuję z trenerem nad tym, żeby wrócić do jak najlepszej dyspozycji fizycznej. Chyba zresztą odzyskałam już cześć mięśni, które straciłam przez moją długą pauzę. Na razie jeżdżę na rowerze, chodzę na basen, mam mnóstwo zajęć. Przed ostatnim zastrzykiem wróciłam już także trochę do siatkówki, wykonałam sporo odbić kontrolnych, oczywiście bez skakania. Słowem szykuję się na nową pozycję - libero (śmiech).
- Tak, śledziłam to na tyle, na ile mogłam. Zawsze kiedy grały Polki, "biegłam" do domu, żeby zobaczyć ten mecz w internecie albo we włoskiej telewizji, jeśli akurat była transmisja. Co mogę powiedzieć? Uważam, że ten wynik jest w tym momencie dla naszych dziewczyn optymalny, odzwierciedla naszą faktyczną pozycję w Europie. Uważam, że ten medal jest dużym sukcesem i bardzo się cieszę, że dziewczynom się udało.
- Z jednej strony bardzo się cieszyłam, a z drugiej było mi przykro, że mnie tam nie ma. Przeszłam jednak ogromną szkołę życia lecząc tutaj tę kontuzję i staram się nie podchodzić do tego wszystkiego pesymistycznie. Mam już dwa złote medale mistrzostw Europy, a tym razem nie mogłam być razem z zespołem i nie mam zamiaru płakać. Trzymam głowę wysoko, mam swoje cele, bo chcę wrócić jak najszybciej do zdrowia i dołączyć do zespołu w przyszłym roku jeśli zdrowie pozwoli.
- W tym roku zespół był taki, jaki mógł być, a jak będzie za rok, ocenimy po lidze. Tym razem wypadłyśmy my, za rok może zabraknąć przecież kogoś innego. Tak naprawdę na razie jest to jedna wielka niewiadoma. Nie wierzę, że kogoś nie ma w reprezentacji bo nie grać, albo robi komuś na złość. Przecież żyjemy w takim świecie i takich czasach, że gdyby ktoś nie chciał, mógłby to głośno powiedzieć. Ja zawsze chciałam, ale akurat w tym roku nie mogłam. Ciężko było mi to zaakceptować, ale jakoś się z tym pogodziłam. Wydaje mi się, że mamy jeszcze sporo możliwości wzmocnienia składu. Tak naprawdę najważniejsza jest grupa i to, kto się najlepiej rozumie ze sobą na boisku. Uważam, że wszystko w rękach trenera i tego, w jakiej będziemy dyspozycji. Myślę, że na MŚ pojedzie optymalny skład, te, które się wyleczą dołączą do zespołu i powinno być dobrze. Zresztą skład może sobie być najlepszy, ale tak naprawdę bardzo ważne jest odpowiednie przygotowanie do imprezy. Nawet najlepsza zawodniczka nic nie zdziała, jeśli nie jest dobrze przygotowana. Myślę, że podczas poprzednich mistrzostw świata to właśnie zawiodło i stąd ten straszny rezultat, który przywiozłyśmy z Japonii. Trzeba z tego wyciągnąć wnioski, poprawić błędy i jeszcze raz pojechać na MŚ powalczyć, żeby nie wracać z tej imprezy z lekką dozą wstydu, że tak to nazwę.
Więcej w serwisie Reprezentacja.net ?