Jagiellonia Białystok - Lech Poznań 2:3. Czy upór Lecha Poznań się opłaci?

Niecodzienna wygrana Lecha Poznań nad Jagiellonią Białystok pokazała, że ?Kolejorz? ma w składzie ponadprzeciętnych graczy zdolnych wygrać każdy mecz w każdej sytuacji. Będą oni w Lechu tylko do czasu.

- O wygranej Lecha zdecydowały indywidualności - stwierdził trener Jagiellonii Michał Probierz po meczu w Białymstoku. Tym razem tak, ale jakim cudem te indywidualności straciły w poprzednich meczach osiem punktów, czyli prawie drugie tyle, ile zdobyły? Lech w Białymstoku znów miał bowiem kłopoty; tym razem jednak potrafił je przezwyciężyć.

Trenerowi Jackowi Zielińskiemu udało się zareagować, zmienić taktykę. Wystawił drugiego napastnika, zrezygnował w środku pola z Gordana Golika. Przypomnijmy, że właśnie sprawa Golika oraz drugiego ze sprowadzonego zimą z Bałkanów piłkarzy Harisa Handzicia była jednym z powodów rozstania się Lecha z poprzednim trenerem Franciszkiem Smudą. Poza ogólnym, nieakceptowanym przez właścicieli Lecha stosunkiem Smudy do piłkarzy młodych, poszło także o to, że wytypowane i wydobyte z Bałkanów przez skauting poznańskiego klubu dwie przyszłe gwiazdy określił on jako piłkarzy, którzy grać nie umieją i kopią się po głowach. Nie wystawiał ich, demonstracyjnie wskazując skautingowi Lecha, iż ten się pomylił.

Jacek Zieliński po przejęciu Lecha początkowo wystawiał jednego i drugiego. Do czasu. Z Handzicia dość szybko zrezygnował. W meczu w Białymstoku z kolei Golika zdjął z boiska po 30 pierwszych, fatalnych w wykonaniu zespołu minutach meczu z Jagiellonią.

Indywidualności, które poprowadziły Lecha w meczu z Jagiellonią, to piłkarze tacy jak Robert Lewandowski, Hernan Rengifo, Semir Stilić i Manuel Arboleda. To ich sprowadzenie było dumą "Kolejorza" w minionym roku, gdy poznański klub zaczął uchodzić za ten, który w kwestii transferów się nie myli. Historie z Golikiem i Handziciem, a także bezskuteczne starania Lecha o kilku piłkarzy w obecnym letnim oknie transferowym (Kamil Glik, Adam Banaś, Prejuce Nakoulma, Mateusz Cetnarski, Tomasz Jodłowiec) pokazały, że trudno na dłuższą metę o transferowe strzały.

Według niedawnych badań Deloitte Lech to najbogatszy polski klub o przychodach ponad 39 mln zł. A jednak nadal nie został mistrzem kraju, a transferów szuka tak jak wszystkie pozostałe kluby z Polski - wyszukuje graczy za darmo, takich, którym kończą się kontrakty (bo wtedy ich cena spada) lub nawet kontuzjowanych (jak Jan Zapotoka), bo wtedy też można kupić ich taniej.

Taniej - to słowo klucz w polskiej piłce klubowej, na której finansowym szczycie stoi "Kolejorz". - To nie jest tak, że nie mamy miliona euro na transfer. Mamy, ale nie stać nas na pomyłki za taką kwotę - bronią się w poznańskim klubie. 1 mln euro to suma, która nawet w średnich ligach europejskich typu belgijska, z którą ostatnio mierzył się Lech w pucharach, budzi śmiech. W Polsce nawet takich sum na transfery się nie wydaje.

Tym zabawniejszy jest fakt, że ceny za graczy polskich osiągają nieuzasadniony niczym pułap. Weźmy graczy, ze starań o których wycofał się Lech. Za Tomasza Jodłowca warszawska Polonia żądała 2 mln euro. Adam Banaś z Górnika Zabrze kosztował ponad 2 mln zł. Wyróżniający się piłkarz z I ligi oznacza cenę wywoławczą minimum 1,5 mln zł.

A wszystko to w chwili, gdy Polska przegrywa 0:3 ze Słowenią. Nic dziwnego, że kluby takie jak Wisła Kraków wolą kupić reprezentanta Słowenii.

Niepokojące jest to, że indywidualności, które przesądziły o wygranej Lecha w Białymstoku, to zatem piłkarze, którzy wzmocnili go już dawno temu. I którym bliżej do odejścia z "Kolejorza". Na razie poznańskiemu klubowi udało się nie dopuścić do ich transferów - np. Roberta Lewandowskiego do Borussii Dortmund. Nikt w Poznaniu nie ma jednak raczej wątpliwości, że zatrzymanie ich na dłuższa metę nie będzie możliwe. Latem 2010 r. Lewandowskiego, Arboledy i Stilicia w Lechu pewnie już nie będzie - przyznają to nieoficjalnie nawet władze klubu. Hernan Rengifo odejdzie zapewne już teraz, gdyż kontraktu z "Kolejorzem" nie przedłużył, a umowa ta kończy się w czerwcu 2010 r. Przed styczniem Lech będzie go mógł sprzedać, ale w tej sytuacji prawdopodobnie już za sumę skromną, porównywalną z tą, za którą z Legii odszedł Roger Guerreiro.

Lech zaryzykował - zatrzymał Lewandowskiego, Stilicia, Rengifo i Arboledę, nie zgodził się na ich transfery, z pełną świadomością tego, że ryzykuje w przyszłości finansowe straty. Dostanie za nich zwyczajnie mniej, niż dostałby teraz. - Wiemy - mówią w Lechu, uzasadniając zatrzymanie tych decydujących o przebiegu meczów indywidualności walką w europejskich pucharach i o mistrzostwo.

Walki o puchary już nie ma. Walka Lecha o mistrzostwo idzie jak po grudzie.

125 - tyle goli w ekstraklasie strzelił już Tomasz Frankowski

0 - Piłkarze z Białegostoku już po czterech kolejkach odrobili karę minus 10 pkt. za korupcję. Od dwóch przegranych meczów nie mogą jednak wydostać się ponad 0.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.