ME siatkarzy. Polacy walczą o finał

Jedno zwycięstwo dzieli polskich siatkarzy od medalu mistrzostw Europy, którego nie zdobyli od ćwierć wieku. W sobotę zagrają w półfinale z Bułgarią. Relacja z czuba i na żywo od 16.30

Choć na niemal wszystkie imprezy Polacy przyjeżdżają z marzeniami w kolorze co najmniej brązu, to byłby dopiero ich drugi skok na podium w dekadzie. Poprzedni wykonali jesienią 2006 r., kiedy zdobyli wicemistrzostwo świata, w półfinale pokonując właśnie Bułgarię.

Raul Lozano pracował wówczas w idealnych warunkach, niemal wyizolowanych od reszty świata. Zgrupowanie ciągnęło się pięć miesięcy, siatkarze przetrwali je w końskim zdrowiu, argentyński selekcjoner ćwiczył ich i faszerował swoimi pomysłami już drugi sezon.

Na jego następcę Daniela Castellaniego co rusz spadały hiobowe wieści. Leczyć musiał się Mariusz Wlazły, operację barku przeszedł Michał Winiarski, ścięgno Achillesa zerwał Sebastian Świderski. Kadra została okaleczona, straciła tercet skrzydłowych, którzy zdobyli srebro mundialu i od lat byli jej gwiazdami. A jednak siatkarze się nie poddali, hardzieli z meczu na mecz, aż prawie zapomnieli, jak cierpko smakuje porażka. Wygrali eliminacje MŚ, wygrali Memoriał Wagnera, wygrywają ze wszystkimi na tureckich ME.

Finlandia, Czechy, Bułgaria, Słowenia, Słowacja, Francja, Hiszpania, Chiny, Włochy, Francja, Niemcy, Turcja, Hiszpania, Słowacja, Grecja - puchnąca lista ofiar polskich siatkarzy, którzy odnieśli 17 zwycięstw z rzędu, wywołuje tyle satysfakcji, co dezorientacji.

Obok szacunku dla ich stylu gry i umiejętności wydobywania się z tarapatów (we wtorek i w środę bronili meczboli, zanim wygrywali pięciosetowe dreszczowce) czuć niedowierzanie, a nawet podejrzenie, że prawdę o klasie Polaków zafałszowują okoliczności. Na zwycięską passę składa się bowiem spora liczba sparingów oraz sprzyjające losowanie ME, dzięki któremu biało-czerwoni uniknęli rywali uchodzących za faworytów. Kwartet najwyżej sklasyfikowanych w rankingu FIVB tłoczył się w stambulskiej części turnieju.

Tym razem, po ewentualnym wypełnieniu misji półfinałowej, rozwadniania sukcesu nie będzie. Bułgarzy należą do ścisłej europejskiej czołówki. Z przeciwnikiem ich klasy o stawkę polscy siatkarze nie bili się od igrzysk olimpijskich w Pekinie. I faworytami na pewno nie są.

Piotr Gacek przed meczem: Z Bułgarami znamy się jak łyse konie

Bułgarska siatkówka trochę przypomina naszą. Ze świetnych jednostek - utalentowanych, wyrośniętych, zatrudnianych w mocnych klubach - bezskutecznie próbuje się tam uskładać grupę kolekcjonującą medale. Bułgarzy też nie doskoczyli do podium ME od 1984 r. Jedyny ostatnio medal też zdobyli na MŚ w 2006 r., kiedy skończyli za plecami Polaków, z brązem. Wreszcie w Lidze Światowej w najlepszym razie zatrzymywali się tuż za podium.

Teraz postawili na wariant, który sprawdza się u nas. Trenera Martina Stojewa - młodziutkiego, zbratanego z najstarszymi zawodnikami - zastąpili Silvanem Prandim, a Włoch usunął z kadry Plamena Konstantinowa (gracza klasowego, lecz nie odpowiadającego mu charakterologicznie), scalił grupę, skupił się na wpojeniu jej odpowiednich nawyków defensywnych i taktycznej pedanterii.

- Oni zawsze grali dobrze, dopóki im szło - mówi Piotr Gruszka. - Gdy pojawiały się kłopoty, zaczynali dyskutować, kłócić się. Prandi mógł sprawić, że mniej gadają, a więcej grają. Chociaż słysząc marudzącego Nikołowa, że ciężką w porównaniu z nami drogę do półfinału mieli, wnioskuję, że kompleksów się nie pozbyli. Ucieszyło mnie jego płakanie. Da nam dodatkowego kopa - kończy Gruszka.

Kopać będą Bułgarzy również na boisku. Serwisem. Nikołow oraz Matej Kazijski, najjaśniejsza gwiazda drużyny, umieją poprzetrącać dłonie najwybitniejszym przyjmującym świata.

Polacy planują przeciwstawić sile odporność psychiczną i taktykę. Dotąd nikt ich nie złamał, już w trakcie gry umieli rozpoznawać atuty rywali i właściwie reagować, dzięki czemu wygrywali wszystkie trzy mecze, które rozpoczynali od oddanego seta.

Piątkowy wieczór i dzisiejszy ranek miały przebiegać jak zwykle. Obie odprawy trwają dwie godziny, tyle że na przedmeczowe lekcje siatkarze przychodzą grupkami, podzieleni według ról pełnionych na parkiecie - osobno rozgrywający, osobno przyjmujący, atakujący i środkowi. Trenerzy, którzy wcześniej analizowali wideo z grą Bułgarów i wyciągi sporządzane przez statystyków, zwracają im uwagę na preferowane zagrania przeciwników, rozdają kartki z zaleceniami, jak zneutralizować ich atak i przechytrzyć defensywę.

Rady nie wystarczą, na boisku wielokrotnie wydarzą się incydenty nie do przewidzenia.

Wtedy o sukcesie przesądzą refleks, reakcje niemal instynktowne, nieuświadomione - choć wytrenowane - odruchy. Polskim siatkarkom w trudnych chwilach turecki klimat sprzyjał. To tutaj stały się Złotkami.

"Złotka" zszokowane grą siatkarzy: Życzymy im medalu! Serwis poświęcony - ME siatkarzy >

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.