El. MŚ 2010: Słowenia - Polska. Koniec czy nadzieja

Atmosfera w zespole nie jest najlepsza. Mecz, który miał przywrócić drużynie pewność siebie, tylko ją dobił. Widać to po minach piłkarzy - kręcą się z nosami zwieszonymi na kwintę. Stawką meczu ze Słowenią są nie tylko trzy punkty i przedłużenie szans na mundial, ale też przyszłość trenera i kilku piłkarzy. Relacja z meczu z czuba i na żywo w Sport.pl od godziny 20:15

Porażka ze Słowenią ostatecznie odbierze Polakom szanse na bezpośredni awans na mistrzostwa świata w RPA. Pozostaną mikroskopijne nadzieje na baraże, oparte na wierze w zwycięstwa nad Czechami w Pradze i Słowacją w Chorzowie oraz korzystne wyniki innych spotkań w naszej grupie.

Żeby największa piłkarska impreza na świecie nie skończyła się dla Polaków dziewięć miesięcy przed jej rozpoczęciem, w Mariborze trzeba wygrać. Tylko jak wierzyć w sukces, jeśli z ośmiu ostatnich wyjazdowych meczów o punkty Polska wygrała dwa - z San Marino i Azerbejdżanem. A Słowenia w Mariborze pokonała w tych eliminacjach Irlandię, San Marino i Słowację. Z Czechami zremisowała 0:0.

Jak wierzyć w zwycięstwo cztery dni po fatalnym meczu z Irlandią Płn.? W teoretycznie najłatwiejszym jesiennym spotkaniu kadra z trudem wydarła rywalom punkt. Mecz, który miał przywrócić drużynie pewność siebie, tylko ją dobił. Widać to po minach piłkarzy - kręcą się z nosami zwieszonymi na kwintę.

Do spotkania ze Słowenią przystąpi zespół wiedzący, że najmniejszy błąd może oznaczać koniec trenera i kilku graczy. Michał Żewłakow czy Jacek Krzynówek zagrają o przedłużenie karier w reprezentacji. Następny selekcjoner - prawdopodobnie zostanie nim Franciszek Smuda - nie oprze drużyny na zawodnikach, którzy tuż przed rozpoczęciem Euro 2012 skończą 36 lat.

Trudno też znaleźć argumenty piłkarskie przemawiające za Polakami. W ostatnich latach reprezentacja najlepsze wyniki osiągała w sobotnich meczach. Środowe przysparzały Leo Beenhakkera o ból głowy na długo przed rozpoczęciem. Selekcjoner nie marzył, by jego drużyna powtórzyła świetny występ. Walczył, by jak najmniej straciła z formy sprzed czterech dni.

Dziś zależy mu na utrzymaniu dyspozycji z drugiej połowy spotkania w Chorzowie. Dlatego chce wypuścić na boisko zespół skrajnie ofensywny. Zrezygnuje z dającego więcej defensywie Rafała Murawskiego i zastąpi go kochającym ataki Rogerem.

Zdominowanie Słowenii od pierwszej minuty daje szanse na zwycięstwo. Dlaczego może się udać?

Bo reprezentacja zrobiła w ostatnich latach wiele, by zasłużyć na miano nieprzewidywalnej. Jak mówi Zbigniew Boniek, nie daje żadnych gwarancji. Może wygrać 4:0 i przegrać 0:4. Podobnie uważają bukmacherzy wypłacający 2,5 euro za każdego postawionego na jedną i drugą drużynę. To rzadkość.

Ale też polscy piłkarze czasem udowadniali, że potrafią się spiąć w momentach, w których nikt już na nich nie liczy. Przygotowanym na pogrzeb kibicom fundowali wielkie wesele.

Jak na początku tych eliminacji, gdy wiara w drużynę została podkopana słabiutkim występem na Euro i porażką z Ukrainą, po której za pijaństwo z kadry wylecieli Boruc, Dudka i Majewski. Później przyszedł remis ze Słowenią i zwycięstwo po słabym występie w San Marino.

Reprezentacja sięgnęła dna i gdy cała Polska obawiała się, że Czesi wdepczą ją w murawę Stadionu Śląskiego, zagrała jeden z najlepszych meczów w ostatnim dwudziestoleciu. Pokonała ósmy zespół rankingu FIFA 2:1.

Pod ścianą Polacy stali jednak już w sobotę i kolejny raz zawiedli. Dlatego nadzieje na trzy punkty w Mariborze opierają się na myśleniu magicznym. Dzisiaj nie wystarczy walczyć do upadłego. Trzeba wygrać. Albo pożegnać się z mundialem i meczami o stawkę do 9 czerwca 2012 r., gdy w Warszawie rozpoczną się mistrzostwa Europy.

Jak Polacy się podnosili?

Na początku pracy Beenhakkera Polska przegrała z Danią 0:2 i Finlandią 1:3. Później zremisowała z Serbią 1:1 i w słabym stylu pokonała na wyjeździe Kazachstan 1:0. W następnym meczu po fantastycznej grze pokonała Portugalię 2:1.

Leo: umiemy wygrywać kluczowe mecze, umiemy okiełznać presję Eksperyment w obronie - Beenhakker podał skład na Słowenię! >

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.